Century eggs są jedzone w wielu krajach Azji. Najczęściej jako przekąska lub dodatek np. do ryżowej owsianki (porridge).
Dla wielu obcokrajowców zjedzenie century egg to nie lada wyzwanie – nie chodzi tak bardzo o smak, jak o jego… wygląd. Czarne, żelowate jajko, z niebiesko-zielonym żółtkiem potrafi nieźle przestraszyć za pierwszym razem. Jednak jedzone z marynowanymi plasterkami imbiru, jajo nabiera innego aromatu – i dopiero po jego zjedzeniu będziecie w stanie wyrobić sobie porządną opinię 🙂
Jak stuletnie jajo smakuje obcokrajowcom?
Filmik poniżej podesłał mi dzisiaj kolega z pracy. Obejrzeliśmy go w biurze i koledzy bardzo się dziwili, że ludzie mogą tak dziwnie reagować na tak „zwykłą” dla nich potrawę. Pojawiło się też dużo komentarzy, że należałoby tym ludziom podać trochę imbiru razem z jajkiem – na filmie widać zaserwowanie century egg w stylu tajwańskim, czyli z tofu.
Obejrzyjcie i powiedzcie: co sądzicie o century egg? Spróbowalibyście go? Albo może macie już za sobą test smaku?
Co obcokrajowcy sądzą o century egg? Obejrzyj filmik!
(filmik z angielskimi napisami)
*Czym jest century egg?
Wcale nie ma stu lat! Z Wikipedii:
Proces przygotowania stuletnich jaj rozpoczyna się od włożenia jajek do blaszanego naczynia wypełnionego roztworem przygotowanym z gliny, niegaszonego wapna, soli, herbaty, łusek ryżowych i wody. Pojemnik z jajami jest szczelnie zamykany i odstawiany na okres około stu dni. W tym czasie dochodzi w nim do procesu gaszenia wapna, podczas którego jajka nagrzewają się, a następnie stygną. Twarda, hermetyczna skorupa, która oblepia jajko, zabezpiecza je przed zepsuciem. Po całym procesie białko robi się brązowe lub czarne i nabiera galaretowatej konsystencji, żółtko natomiast nabiera barwy brązowozielonej. Tak przygotowane jajka podaje się jako zimną zakąskę z sosem sojowym, octem winnym lub imbirem.
Nazwa stuletnie jaja pochodzi z faktu, że ich prawdziwy koneser, podobnie jak koneser win, przechowuje je nieraz po kilka, kilkanaście, a nawet więcej lat, uznając, że im starsze, tym bardziej są smaczne.
Wygląda paskudnie, ale chętnie bym spróbowała, raz się żyje! Nie wiem czy kiedykolwiek będę miała ku temu okazję, ale mam taką nadzieję 🙂
Czytając książkę Pai Kit Fai i inne azjatyckie wciąż mnie zastanawiały te „100- letnie jajka” Teraz już wiem 😉 Chyba bym się skusiła, z czystej ciekawości 🙂
Pozdrawiam
Czytając książkę „Pai Kit Fai” wciąż się zastanawiałam czym są te „100-letnie” jajka 😉 Teraz już wiem 🙂 Pewnie bym się skusiła, z czystej ciekawości
Pozdrawiam 🙂
kuchnia Tajwanska i Szanghajska jest bardzo podobna, siostra mojej tesciowej pierwsza pokazala mi przepis na jajo z tofu, do tego odrobina szczypiorku, czosnku swiezego, sos sojowy, olej sezamowy i voila! pycha!
Ja uwielbiam próbować dziwnych rzeczy (no, może w ewnych granicach…) więc bym spróbowała 🙂 Ale czy będę miała okazję to już inna sprawa…