1. Malezja nie jest ekstremalnie islamskim krajem.
Serio. Mimo, że 60% społeczeństwa stanowią muzułmanie, kultura w kraju jest raczej otwarta i tolerancyjna. Chrześcijanie nie są represjonowani, a kościołów (zarówno protestanckich, katolickich i innych) jest ponad 100. Ba, 40% populacji stanu Sarawak to chrześcijanie! Jeśli na wakacjach będziecie chcieli iść na mszę, w każdym większym mieście znajdziecie kościół z maszą po angielsku. Do tego znajdziecie tu setki świątyni taoistycznych, buddyjskich, hinduskich, są też sikhijskie gurudwary.
Kobiety w islamie w wydaniu malezyjskim nie są otwarcie dyskryminowane, wykonują praktycznie każdy rodzaj pracy jaki jest na rynku (tak, są też kobiety policjantki i ochroniarki). Procent kobiet w polityce jest niski, ale tylko niewiele niższy niż w Polsce.
Idealnie pod względem tolerancji i równości nie jest – sama to widzę i przyznaję – ale z pewnością nie da się Malezji porównać do krajów arabskich.

2. Nikt nie będzie wam kazał chodzić w burce.
W Malezji istnieje wolnośc ubioru. Na ulicach, obok kobiet w hidżabach chodzą nastolatki w szortach i koszulkach z odsłoniętymi ramionami.
Wschodnia część półwyspu Malajskiego (Terranganu i Kelantan) jest bardziej konserwatywna i faktycznie jako kobiety możecie być poproszone o zasłonięcie głowy podczas wizyty w domu lokalnych znajomych. W kwestii waszego dobrego wychowania pozostaje to, czy się dostosujecie.
Warto zasłonić ramiona i kolana podczas wizyt w świątyniach.
O tym, co spakować do Malezji i jak się przygotować:
3. Ryż nie jest nudny!
Fakt, je się go tu codziennie, minimum raz. Ale ryż daje mnóstwo możliwości: od ryżu na parze, przez smażony z warzywami, bazę na słodycze kuih, papier ryżowy w który zawija się pierożki, makaron ryżowy w zupie lub z curry… Możliwości jest chyba nawet więcej niż na różne wariacje ziemniaka.
Najlepsze dania z ulicy, które dostaniecie z Malezji są w większości oparte o różne formy ryżu! Sami zobaczcie:

4. Nie ma tygrysów na ulicach
Ale za to spotkacie jaszczurki (białe gekony), małpy i mnóstwo owadów – nawet na balkonie pokoju hotelowego!

5. Malezja to nie taki biedny kraj
Do 2020 roku Malezja ma w planach dostanie się do grona krajów wysoko rozwiniętych – będzie więc w tej samej grupie, co Polska. W dużych miastach zobaczycie ogromne wieżowce o konstrukcjach tak ekstremalnych, że żaden architekt w Europie by się na nie nie odważył. Przejedziecie się metrem, w którym nie ma kierowcy (centralnie sterowane). Zaplanujecie pobyt i zarezerwujecie wszystko online. Jedzenie w knajpie sushi zamówicie przez tablet. Jednocześnie jeśli wolicie wiejskie klimaty, na Borneo znajdziecie „długie domy” na palach i możliwość zapoznania się z lokalnymi aborygenami. A po wszystkim wymienicie się kontaktem na Facebooku z szefem wioski i szamanem.

6. Tak, prawie wszyscy mówią tu po angielsku
Angielski wystarczy wam podczas wyjazdu do Malezji. Dzieci mają obowiązkowe zajęcia z angielskiego od przedszkola, a do tego studia wyższe są przeprowadzane w całości w języku Szekspira (wyjątek: studia muzułmańskie i niektóre kierunki na uniwerku państwowym). Malezja była kiedyś kolonią brytyjską i ten wpływ kulturowy można wciąż tu wyczuć.

7. Tak, alkohol jest dostępny bez problemu
Ale też drogi – za piwo w pubie zapłacicie ok. 20-30 rm (20-30 zł). Taki urok kraju muzułmańskiego i jego 100% podatku na alkohol.
A najlepsze miejsca do wypicia drinka wieczorem, z widokiem na Kuala Lumpur, polecam tu:

8. Nie, nie pada tu codziennie.
Patrząc na prognozę pogody w internecie, może się wam wydawać, że pada tu cały czas. Powód jest prozaicznie prosty – w Malezji wilgotność powietrza jest bardzo wysoka, i często instrumenty metereologiczne odczytują to jako deszcz. Ale fakt, muszę przyznać, że pada tu zdecydowanie bardziej niż w Polsce, w sezonie deszczowym codziennie, a w sezonie suchym co kilka dni. W porze monsunowej od wilgoci zapleśniały mi nawet dżinsy i szpilki w szafie!
Więcej szczegółów o pogodzie tutaj:
9. Nie, Malezyjczycy nie będą się na was gapić jak na białe małpy.
W Kuala Lumpur i Penang pracuje mnóstwo Europejczyków i Australijczyków, którzy często przebywają tu od lat. Na Borneo znajduje się wiele platform wydobywających ropę, na której sporo załogi to „biali” ludzie. Malezyjczycy przywykli do widoku jasnej skóry i blond włosów i nie gapią się na obcokrajowców jak sroka w gnat.
Możecie spotkać się z prośbami o zdjęcie czy prośbami o konwersację w celu „poćwiczenia języka angielskiego” – ale pytające was o to osoby będą zapewne turystami z Indonezji, Birmy czy Indii. Dlatego też tego typu przypadki najczęściej zdarzają się w najbardziej turystycznych miejscach – przy wieżach Petronas i w Batu Caves.

*powyższy artykuł nie ma na celu obrażać kogokolwiek, powstał w celu humorystycznym
**inspirację do napisania artykułu zaczerpnęłam stąd: http://matadornetwork.com/pulse/13-things-everyone-poland-explain-foreigners/
Myślę, że w końcu uda mi się odwiedzić Twoje rejony po nowym roku 🙂 Gdzie można spotkać małpy? :O
Najbardziej to przy świątyniach w Batu Caves, tam są ich setki 🙂
Bardzo ciekawie obalasz stereotypy na temat zycia w Malezji 🙂
A napisałabyś coś o podróżowaniu po Malezji z dziećmi? Mam na myśli wakacje z siedmiolatkiem. Czy jest bezpiecznie dla dzieci? Czy jakieś szczególnie ciekawe miejsca dla dzieci?
Napisałam już taki post: https://zuinasia.wordpress.com/2014/05/14/zwiedzanie-malezji-z-dzieckiem/ Pozdrawiam!
Dzięki!
nie do konca sie zgodze z tym niegapieniem sie. Ile razy jestem w KL, wszyscy Malezyjczycy, niezaleznie od plci i rasy sie na mnie gapia (pewnie przez blond wlosy). Moze nienachalnie, tylko z ciekawoscia, ale czuje sie jak ciekwostka przyrodnicza, mimo faktycznie wszechobecnych Australijek czy Brytyjek. W Tajlandii jakos nie wzbudzalam takiego zainteresowania jak w Malezji. Takie przynajmniej sa moje doswiadczenia.
Zalezy gdzie 🙂 w turustycznych miejscach jak Chinatown, Batu Caves, Masjid Jamek – ludzie sie przypatruja, ale to nie sa Malezyjczycy. „Gapie” to zwykle turysci albo pracownicy z Bangladeszu, Indii, Chin itp. Malezyjczycy tak jak wspominalam, naprawde nie robia tego typu problemow 🙂
ale ja nie chodze w turystyczne miejsca 🙂 Glownie przebywam w PJ czy Plaza Mont Kiara i wierz mi, ludzie w normalnie tu pracujacy w korporacjach, ubrani biurowo mi sie przygladaja! Czy w czasie lunchu czy na zakupach, widze, ze Malezyjczycy, tzn. Chinczycy, Hindusi czy Malajowie sie mi przygladaja, a jak na nich spojrze, nagle odwracaja wzrok…
To w takim razie nie wiem czemu, ja też jestem blondynką i nie mam tego typu sytuacji. Może po prostu jakoś bardziej się wyróżniasz 🙂