Malezyjczycy lubią zwłaszcza 2 smaki – ostry i słodki. Większość potraw jest więc albo mocno ostra, albo przesłodzona do granic możliwości. A w słodyczach i deserach praktycznie nie używa się.. czekolady. Jak więc można zachwycić się malezyjskimi słodyczami? Ano można, bo zamiast czekolady jest tu mnóstwo mleczka i wiórków kokosowych, słodkich ziemniaków, orzeszków i innych pyszności.
O deserach Malezyjskich pisałam już wcześniej tutaj, a poniższa lista dotyczyć będzie wyłącznie słodyczy. Większość z nich możecie zabrać ze sobą do Polski jako pamiątkę. Na pewno dostaniecie je na night markets – tzw. nocnym bazarku, ale też w okolicach Pasar Seni (Chinatown) czy w supermarketach.
Lista zdecydowanie nie jest dla osób na diecie – przez mleczko kokosowe, smażenie i dodawanie mnóstwa cukru, poniższe desery są raczej ciężkie dla żołądka. Ale na pewno warto ich spróbować!
1. Dodol
Malezyjska krówka, tak to nazywam. Cukierki, które Malezyjczyk bierze ze sobą za granicę, by pokazać swoją kulturę. Przepis jest tu niezmienny od stuleci, i jeszcze nie spotkałam nikogo, komu by dodol nie zasmakował. Polecam zabrać do domu, jako pamiątkę 🙂 Przepis jest prosty: mleko kokosowe, mąka ryżowa i dużo cukru palmowego. Miesza się to godzinami, tradycyjnie przez całą noc. Proces jest trudny, bo wystarczy przestać mieszać na chwilę – i już mieszanka się przypala. Tradycją jest że przy gotowaniu dodola zbiera się cała rodzina, by zmieniać się co jakiś czas przy mieszaniu w garnku. Produkt końcowy to bardzo klejąca, ciemnobrązowa, ciemna „galareta” o silnym posmaku kokosa. Zwykle pakowana jest w folię przezroczystą i zawijana w małe, trójkątne pakieciki. Tradycyjne dodole są brązowe, ale można też dostać zielone – z liściem pandan, lub żółte – z durianem.
Cena: ok 0.10RM za trójkącik, ale zwykle są sprzedawane w dużych opakowaniach.
2. Kuih
Ogólnie nazywane tak są ciasteczka malezyjskie. Tak naprawdę cześć z nich nawet nie jest pieczona – często są to po prostu galaretki lub słodki ryż w różnych formach. Są małe, zwykle na 2-3 kęsy, a ich żelowa konsystencja pochodzi od dodania do mieszanki gumy agar (jako że żelatyny nie można używać, bo muzułmanie nie mogą jeść wieprzowiny i produktów z niej zrobionych).
Można je dostać na ulicy lub na stoiskach w centrach handlowych. Wieczorami zwykle są o wiele tańsze, bo nie można ich przetrzymywać dłużej niż 1-2 dni- tu liczy się świeżość.
Mogą być zrobione po po prostu z galaretki, lub mieć w środku orzeszki lub wiórki kokosa. Spróbujcie różnych opcji!
Cena: 0.5-2RM za sztukę
a) ondeh ondeh
Zielone kulki z mąki ryżowej wymieszanej z aromatycznym liściem pandan. Obtoczone są w wiórkach kokosowych. Wydają się niewinne, ale po włożeniu do ust i przegryzieniu, pękają, a ze środka tryska płynny cukier palmowy. Dlatego zawsze jedzcie je „na raz”, żeby nie ubrudzić jedzenia tryskającym nadzieniem 🙂 Uwielbiam! Dobre ondeh ondeh nie są za słodkie (często zielona otoczka nie ma wogóle cukru w składzie), a całą słodycz uzyskują z nadzienia. Jeśli nadzienie jest mało płynne albo skrystalizowane – znaczy to, że słodycze są dość stare i przechowywane w suchym miejscu.
b) kuih lapis
Cudownie żelowe i delikatne kuih produkowane poprzez nałożenie na siebie różnokolorowych warstw, i pokrojone w prostokąty. Smak może być kokosowy, pandanowy, albo po prostu – słodki. Najlepszy wg mnie sposób jedzenia to zrywanie po kolei warstw i jedzenie jedna po drugiej 🙂 Wszystkie malezyjskie dzieciaki tak robią!
c) kuih ketayap
Zielone „naleśniczki” pandanowe w które zawinięty jest dżem z kokosa (taki jak czasem można znaleźć w polskich kokosankach). Bardzo słodkie i bardzo kokosowe. Przygotujcie trochę wody do popicia!
d) seri muka
Bardziej wyważone smakowo kuih – dzielą się na 2 warstwy: klejącego ryżu na spodzie i słodkiego, zielonego puddingu z liści pandan na wierzchu. Ryż nie jest słodki więc równoważy słodycz puddingu. Ale oczywiście można je zjeść warstwami, tak jak kuih lapis 🙂
3. Bahulu
Ciasteczka w kształcie kwiatków, zrobione z ciasta biszkoptowego. Trochę waniliowe w smaku. Miękkie i puszyste, lekko brązowe na zewnątrz i białe w środku. Świetne do kawy – po nasączeniu w kawie czy herbacie smakują jeszcze lepiej!
Zwykle są sprzedawane na wagę lub w pudełkach, popakowane po 500 gram.
4. Czekolada Beryl’s
Jedyna czekolada produkowana w Malezji. Polecam potraktować ją jako ciekawostkę, ale nie polecam kupować za dużo. W porównaniu do polskiej czekolady, czekolada w Malezji jest nijaka, mało kremowa i aromatyczna. Receptura na czekoladę jest tu inna m.in. ze względu na wysokie temperatury, które roztapiają czekoladę w 5 minut, a także przez dodanie dużej ilości oleju palmowego, i użycia wyłącznie mleka w proszku, a nie naturalnego. Osobiście nie przepadam za Beryl’s. Ale jeśli jesteście amatorami czekolady i macie ochotę porównać smak malezyjskiej do polskiej, to jak najbardziej warto spróbować.
5. Apam balik
Puszysty, gruby „naleśnik” z posiekanymi orzechami w środku. Nasączony miodem, więc dość ciężki, ale też super słodki i chrupiący, dzięki orzechom. Często spotykany na nocnych bazarkach, ale na Petaling Street w Chinatown codziennie starszy pan wystawia mały stoliczek, na którym piecze apam balik. Cena: ok. 1 RM za porcję.
6. Appom
Kuzyn apam balik – ale wywodzący się z Indii południowych. Cienki, chrupiący naleśnik kokosowy, pieczony na specjalnej patelni. W środku nieco grubszy, pełny pysznego nadzienia kokosowego. Jest to raczej staro-malezyjski przysmak, ciężki do znalezienia obecnie na bazarkach, ale mając szczęście można czasem na nie trafić. Pychota! Cena: ok. 0.5 – 1 RM za sztukę.
7. Putu putu
Przysmak, którego proces tworzenia możecie obserwować na własne oczy. Masę z wiórkami kokosowymi i mąką ryżową wkłada się do pustych rurek bambusowych i wstawia na parowalnicę. W środku ciastka czasem znajduje się brązowy cukier palmowy. Po kilku minutach parowania, putu putu są gotowe! Mają charaterystyczny, walcowaty kształt i najlepiej smakują zaraz po zdjęciu z parowalnicy – gorące i aromatyczne!
Cena: ok. 2 RM za 6 sztuk
8. Pineapple tarts
Przepyszne kruche ciasteczka z dżemem ananasowym na wierzchu lub w środku. Smakuje tak jak brzmi – super smacznie! W smaku są trochę takie jak polskie kruche ciastka, ale bardziej maślane. Sprzedawane w opakowaniach 500g lub 1 kg – cena ok. 20RM za opakowanie. Bardzo dobrze znoszą podróż do Polski, przetestowałam 🙂
9. Ciasteczka kokosowe
Prosta sprawa – sprasowane mąka, wiórki kokosowe i cukier. Nieco suche, ale pasują do herbaty albo kawy. Dostępne wszędzie i pod różnymi markami – znajdziecie je nawet w osiedlowych sklepikach 7-Eleven. Cena: ok. 2 RM.
10. Ciasteczka z nadzieniem z czerwonej fasolki
W Azji fasola traktowana jest jako składnik deserów bardziej niż dodatek do słonych dań. Czerwona fasolka typu kidney, po zmieszaniu z cukrem tworzy charakterystyczny dżem fasolowy, który często dodaje się do deserów jak cendol, ABC czy do ciast. Co do oceny jego smaku – to kwestia bardzo osobista i albo się go kocha, albo nienawidzi. Ja bardzo go lubię 🙂 Jeśli wcześniej nie jedliście fasolki na słodko, ciasteczka z fasolką będą świetnym pierwszym krokiem! Dostępne w każdym sklepie. Ok. 2 RM za paczkę.
11. Sweet potato balls
Hit nocnych bazarków. Jeśli zobaczycie że ludzie ustawiają się w długaśnej kolejce i drepczą w miejscu z podekscytowania, to znak że najprawdopodobniej czekają na owe słodkie kulki z ziemniaków. Prosta sprawa – słodkie ziemniaki (białe i fioletowe) są ubijane na puree i formowane są z nich kulki wielkości piłeczki pingpongowej. Posypywane są ziarnami sezamu, po czym smażone na patelni z głębokim tłuszczem. Je się je za pomocą patyczka. Chrupiące z zewnątrz i miękkie, mocno ziemniaczane w środku -pychota! Bardzo dobre kulki z ziemniaka można znależć m.in. na nocnym bazarku w Cameron Highlands – codziennie rozstawia się tam stoisko z kulkami. Zapewniam, że wrócicie po dokładki!
12. Mooncakes
Charakterystyczne ciasteczka księżycowe tradycyjnie są jedzone podczas chińskiego święta Środka Jesieni. Ciastka są wielkości zaciśniętej pięści, ale je się je jak tort, krojąc na ćwiartki. Masa w ciasteczku jest ciężka i robiona z drogich składników – jak pasta lotosowa, szafran itp. W środku znajduje się „księżyc” czyli żółtko jajka. Najciekawsze są kształty ciasteczek – każdy producent posiada własne, charakterystyczne formy do produkcji, z wizerunkiem kwiatów, smoków, ostatnio pojawiają się nawet ciasteczka Hello Kitty. Są też produkowane w różnych kolorach – od różowego, zielonego, przez żółty i czarny. Uwaga: Malezyjczycy lubią jeść durianowe mooncake’i, więc przed zakupem sprawdź smak ciasteczka, na wszelki wypadek 🙂
Cena: ok. 20 RM za sztukę
13. Ciasto warstwowe (kek lapis)
Pochodzi z Borneo, jest zwłaszcza specjalnością w stanie Sarawak. Ciasto piecze się warstwami o różnych smakach. Efektem długotrwałego procesu pieczenia jest prostokątne ciasto w kolorach tęczy, które serwuje się podczas specjalnych uroczystości, jak wesela czy urodziny. Zapakowane próżniowo ciasto świetnie znosi podróż do Polski!
Cena: ok. 10-20 RM za ciasto
14. Haw Flakes
Typowe słodycze z dzieciństwa większości Malezyjczyków. Płaskie „monetki” zrobione ze sprasowanych owoców haw, czyli jakby malutkich, dzikich jabłek. Pamiętacie z dzieciństwa monety z czekolady? To jest właśnie ich malezyjski odpowiednik 🙂 Kupuje się je w rolkach, jak dropsy, i potem można je po kolei odklejać i jeden po drugim kłaść na języku, żeby poczuć, jak się powoli rozpływają. Jak dla mnie, smakują jak domowo robiona marmolada.
Cena: ok. 1 RM za rolkę
15. Puddingi w shotach
Na puddingi i galaretki w malutkich porcjach jest szał w całej Azji. Widziałam takie same w Tajlandii i na Filipinach, z tym że każdy kraj wprowadza oczywiście swoje regionalne smaki.
Puddingi wielkości sporego naparstka trzeba otworzyć, po czym jednym mocnym ruchem wessać do buzi. W środku puddingu zwykle znajduje się kostka nata de coco, czyli galaretki kokosowej, która jest twardsza niż reszta budyniu/galaretki. Uwaga, puddingi mocno wciągają! Ja mogę zjeść pół paczki na raz 😉
A oprócz tego do „słodyczy” wliczają się też (mimo, że nie są słodkie):
16. Keropok
Chipsy rybne, szarego koloru, smażone na głębokim tłuszczu. Malezyjczycy lubią je jeść z sosem chilli. Jak dla mnie aromat rybny zabija całą przyjemność z jedzenia chipsów, ale jeśli wam to nie przeszkadza, to na pewno wam zasmakują.
17. Curry puff
Smażony pierożek z nadzieniem z curry z warzywami i kurczakiem albo rybą. Nieco ostry, mocno aromatyczny i dość zapychający – po jednym curry puff czuję się jabym zjadła pełny posiłek 🙂
Cena: 1-2 RM
18. Samosa
Wywodzący się z Indii trójkątny pierożek z nadzieniem curry, zwykle wegetariański. Moczy się go w sosie chilli.
Cena: 1 RM
Uwielbiam słodką fasolkę niemalże nad życie i ta cała lista wywołała we mnie niemały ślinotok, zwłaszcza, że w KRLD jest posucha w kwestii tradycyjnych słodyczy
A średnio mnie bawią importowane czekoladki czy inne ciasteczka. Z Twojej listy spodobało mi się niezwykle ondeh ondeh. Dawno temu kupiłam trochę pandanu i pamiętam, że piekłam potem namiętnie zielone bułeczki i ciasta i zatęskniłam za tym smakiem. No i te putu putu wyglądają też świetnie. Ile bym dała teraz za coś słodkiego i kokosowego!
Na pewno niedługo się na coś załapiesz 🙂 Albo mogę ci wysłać paczkę żywnościową! Trzymaj się!
Zjedliby po drodze 😀 kiedyś wpadnę do Ciebie (obiecuję!), to zapisuję się na słodyczowy tour!
Zrobi się! 😀 Z przyjemnością!
Moje kubki smakowe zostały poruszone do granic możliwości, następnym razem będę unikać takich wpisów, zwłaszcza jeśli będę akurat próbowała wprowadzić dietę. Zjadłabym wszystko, no… może poza tymi kolorowymi żelowymi cukierkami.;)
Dostałam ślinotoku. Chciałabym spróbować wszystkich! Wyglądają tak pięknie i egzotycznie. Co to za liście pandan?
Zaintrygowały mnie kuih lapis – to zrywanie warstw przypomniało mi jak w dzieciństwie zajadałem się delicjami – najpierw obgryzałem biszkopt poza galaretką, potem znikała czekolada z galaretki i sama galaretka i na koniec pozostawał biszkopt. 😉
No i z chęcią ustawiłbym się w kolejkę po kuleczki ziemniaczane – smażone jak frytki, ale słodkie – to musi być ciekawy smak.
Chyba te malezyjskie słodycze muszą być naprawdę super, bo w zestawieniu top 15 jest ich aż 18! 😉
Numer 5 skradł moje serce! Pamiętam, że próbowałam i było przepyszne. O wielu z nich nie miałam pojęcia a wyglądają cudownie egzotycznie. Co do ciasteczek z nadzieniem fasolowym to można je też często znaleźć w Chinach w różnej postaci. Jest to mój osobisty faworyt!
Bahulu kształtem przypomina przekrojony owoc mangostanu 🙂