Pyszności! Czasem dziwne, zawierające w sobie przedziwne składniki, ale koniec końców – pyszne!
Najważniejszy fakt dotyczący deserów w Malezji: z powodu upału, nie używa się tu czekolady. Nic, nada! Zamiast tego mnóstwo owoców i lodu – czy to kruszonego, czy „golonego” – ale nie lodów, tylko po prostu zamrożonej wody. A dla osłody – najczęściej gęsty, brązowy cukier palmowy, lub słodkie galaretki.
Gdzie je znaleźć? Najlepiej na ulicznych stoiskach! Jeśli akurat jesteście w foodcourcie, zwykle jest tam wydzielone osobne stoisko z deserami. Można też je znaleźć w malezyjskich restauracjach-sieciówkach, jak Madam Kwan’s, Old Town White Coffee czy Pappa Rich.
Oto najlepsze z najlepszych:
1. Cendol!
Najbardziej klasyczny malajski deser. Jego urok leży w prostocie składników. Mamy więc bazę z kruszonego lodu, polaną mleczkiem kokosowym. Na samym szczycie lodowej góry leży zielona sterta galaretek zrobionych z mąki z zielonego groszku. Wygląda to trochę jak sterta zielonych robaczków albo glonów – ale w smaku jest przyjemnie delikatne, rozpływa się w ustach! Nic gumowego. A w smaku nawet nie czuć groszku, tylko jakby skrobię, a do tego lekką nutę słodkości. Pod nią (lub nad nią, w zależności od kucharza) jest szczodra porcja puree z czerwonej, słodkiej fasolki. Brzmi dziwnie, ale smakuje pysznie, naprawdę świetnie komponuje się z lodem i kokosem! Trzeba spróbować żeby zrozumieć. Wisienką na torcie jest płynny, brązowy cukier palmowy, który jest czymś w stylu miodu, ale z bardziej kokosową nutą.
Cendol powinno się najpierw wymieszać, aż zrobi się z niego biało-brązowa breja, a potem zajadać głęboką łyżką. Kwintesencja Malezji!
Cena: 2-4RM
2. ABC
Kuzyn cendola, ale bardziej wystawny. Oprócz klasycznej kombinacji składników z cendola, posiada jeszcze pokrojone w kostkę galaretki w różnych smakach, orzeszki ziemne, syrop różany, słodzone kawałki kokosa i kukurydzę z puszki. Osobiście wolę prostotę wcześniejszego deseru, ale będąc w Malezji warto spróbować obu, żeby mieć ogląd.
Cena: 3-5RM
3. Taofu fa
Chiński deser, tym razem na ciepło. Pudding z tofu, polany słodkim syropem lub cukrem palmowym. Bardzo miękki i kremowy, na pewno go polubicie jeśli gustujecie w tofu. Nie jest mocno wyrazisty w smaku, a bez syropu jest praktycznie bez wyrazu. Polecam jeść go w klimatyzowanych pomieszczeniach, bo jedząc go na ulicy od razu rozgrzeje was od środka. Nasłynniejsze miasto serwujące Taofu Fa to Ipoh na północy półwyspu Malajskiego.
Cena: 1-3RM
4. Egg tarts!
No, jeśli nie spróbujecie tego podczas waszego pobytu, to tak, jakbyście nie byli w Malezji w ogóle! Małe tartaletki z kruchego ciasta (nie słodkiego), a w środku pudding z… jajka. Całkiem serio, w nadzieniu są surowe jajka, trochę cukru i wanilii. Podczas pieczenia w piecu, masa staje się mega puszysta i delikatna. Najlepiej jeść egg tarts w starym, chińskim kopitiamie (kawiarence), prosto z pieca, kiedy nadzienie roztacza swój aromat, a gorące ciasto parzy usta. Do tego szklanka słynnej białej kawy malajskiej. Moje ciacho numer 1!
Cena: 0.5-1.5 RM
5. Kuih, czyli malajskie ciasteczka-żelki
Ciasteczka na bazie mąki ryżowej. Są tak różnorodne, że to chyba jedyna rzecz je łącząca. Są małe, takie na 1-2 kęsy, zwykle konsystencji żelowej, dzięki dodaniu do nich gumy agar (jako że żelatyny nie można używać, bo muzułmanie nie mogą jeść wieprzowiny i produktów z niej zrobionych). Można je dostać na ulicy lub na stoiskach w centrach handlowych. Wieczorami zwykle są o wiele tańsze, bo nie można ich przetrzymywać dłużej niż 1-2 dni- tu liczy się świeżość.
Mogą być zrobione po po prostu z galaretki, lub mieć w środku orzeszki lub wiórki kokosa. Spróbujcie różnych opcji!
Cena: 0.5-2RM za sztukę
6. Dodol
Malezyjska krówka, tak to nazywam. Cukierki, które Malezyjczyk bierze ze sobą za granicę, by pokazać swoją kulturę. Przepis jest tu niezmienny od stuleci, i jeszcze nie spotkałam nikogo, komu by dodol nie zasmakował. Polecam zabrać do domu, jako pamiątkę 🙂 Przepis jest prosty: mleko kokosowe, mąka ryżowa i dużo cukru palmowego. Miesza się to godzinami, tradycyjnie przez całą noc. Proces jest trudny, bo wystarczy przestać mieszać na chwilę – i już mieszanka się przypala. Tradycją jest że przy gotowaniu dodola zbiera się cała rodzina, by zmieniać się co jakiś czas przy mieszaniu w garnku. Produkt końcowy to bardzo klejąca, ciemnobrązowa, ciemna „galareta” o silnym posmaku kokosa. Zwykle pakowana jest w folię przezroczystą i zawijana w małe, trójkątne pakieciki. Tradycyjne dodole są brązowe, ale można też dostać zielone – z liściem pandan, lub żółte – z durianem.
Cena: ok 0.10RM za trójkącik, ale zwykle są sprzedawane w dużych opakowaniach
7. Bubur Cha Cha
Hit z miasta Penang. „Owsianka” na bazie mleczka kokosowego na ciepło, ze słodkimi ziemniakami w środku. Magia! Bardzo kokosowo, bardzo ziemniaczanie – a jako, że jestem z Poznania, ziemniakom jestem zawsze rada! Do tego malutkie, przezroczyste kuleczki sago – bez smaku, ale nadają daniu fajnej tekstury.
Cena: 1.5-4RM
Omnomnom wszystko co jadłam pyszne 😀 (nie próbowałam ABC i Bubur Cha Cha czego żałuję, ale jakoś nie wpadło mi w oczy 😉 ) Cendol i kuich to moi faworyci 😉 😀 Odliczam dni do kolejnych malezyjskich pyszności ^_^
Wszystko wygląda smakowicie. Aż się skuszę, poszukam przepisów i spróbuję zrobić w domu 🙂 Myślisz, że się uda?
Jasne! Dużo mleczka kokosowego, to klucz do wszystkiego 🙂
Mam duże wątpliwości czy Egg Tart jest daniem malezyjskim. Danie to jest bardzo popularne w Anglii gdzie obecnie mieszkam. Z tego co na szybko wyszperałem w necie to, deser ten został zapoczątkowany przez Portugalczyków (więc na pewno nie należy do kuchni malezyjskiej) i następnie rozprzestrzenił się po Azji przez kolonię w Makau i Hong Kong. Zapewne do UK deser trafił przez Hong Kong.
No nic, za 6 m-cy będę w Malezji więc skosztuje ten deser i zobaczę czy smakuje lepiej niż to angielskie. Bo tego angielskiego nie da się jeść :D.
Co do innych deserów to już nie mogę się doczekać. 🙂
Malezja była przez dłuższy czas kolonią portugalską, a sama egg tart nazywana jest czasem „portugese egg tart”. Tak się jednak już przyjęło że tartaletki te weszły do kanonu typowych dań malezyjskich. Jak dla mnie – są naprawdę smaczne!
Wszystko wygląda przepysznie, wszystkiego bym spróbowała. Ale niestety nie mieszkam w tak egzotycznym zakątku i chyba byłby problem ze składnikami. Ale pomarzyć zawsze można. Pozdrawiam.
Niektóre z nich nie wyglądają zachęcająco moze przez użyte produkty no i nie zawsze przypominają smaczny deser! każdy jednak lubi coś innego i kto wie, może jakbym poczuł smak to też bym polubił jak oni?
I właśnie dlatego trzeba próbować, żeby wyrobić sobie opinię 🙂 Pozdrawiam!
Niektóre z tych dań wyglądają bardzo smakowicie – jak np. kuih czy egg tarts ale powiem szczerze, że cendol czy ABC bałbym się spróbować ze względu na to zielone, które fasolkę szparagową mi przypomina 🙂 Za to (tak sądzę) dodol mógłbym jeść bez końca 🙂 Ciekawe czy idzie coś podobnego zrobić w domu tylko szybciej, bo wątpię żeby rodzina pomagała mi to całą noc mieszać 😉
Dodola niestety nie da się zrobić szybciej, ale zawsze można kupić w sklepie i zaoszczędzić sobie tych wszystkich godzin mieszania 🙂 A desery z zielonymi galaretkami zdecydowanie polecam, może i wyglądają dziwnie, ale smakują naprawdę smacznie. Serdecznie pozdrawiam!
Jak dla mnie to większość z tych deserów spokojnie można przygotować na każdą okazję i z pewnością byłyby docenione przez gości. Mnie najbardziej przypadła do gustu pozycja numker 3 i tak mi się spodobała, że mam ją ochotę w przyszłości wypróbować.
Uwielbiam słodką pastę z czerwonej fasoli, którą w Japonii nazywają anko, dlatego jeśli kiedyś mnie zawieje do Malezji (a mam nadzieję, że się tak stanie), to mam zamiar zjeść tonę cendolu ♡
Zapraszam i polecam! Mamy też ciasteczka z fasolką, lody na patyku o smaku fasolki i mnóstwo innych pyszności! 😉
Kusisz 😛 Powoli układam sobie w głowie plan na wielką azjatycką podróż po studiach i wygląda na to, że muszę natychmiast dopisać do niego Malezję. Nie ma szans, żebym odpuściła fasolkowe desery!
Omatuchno!!! Jeszcze! Szal jak dla mnie. Wliczajac nazwy. Dodol:)
A jak smakują! Naprawdę trudno jest to opisać 🙂 Zapraszam do Malezji i do degustacji!
Tesknie za kazdym jednym!! 😦 ale co z dziesiatkami rodzajow Onduh Onduh c cukrem palmowym lub kokosowym w srodku??? Na Ramadan nie umiem przejsc wieczorem obojetnie obok stoiska ze slodyczami!! 😦
Onduh onduh? Nie znam tej nazwy, ale chyba chodzi ci co kuih?
Malezja to dla mnie wręcz raj! Będąc w Polsce unikam wszystkiego co białe, mąka, cukier, mleko krowie, sama piekę z różnych mąk ryżowych, dodaję czerwoną fasolę czy mleko kokosowe. Co prawda nie często, jednak dla mnie to idealne wyjście by jeść słodycze i nie tyć. 😀 Mam nadzieje ze w Malezji nie przytyje (chociaż ten cukier palmowy) i spróbuje wszystkie deseery! Dzięki za post 🙂
Haha no to idealnie! Malezja to będzie dla ciebie naprawdę idealne miejsce! Pozdrawiam serdecznie 😀
Czy wiesz, jak należy postępować z kuleczkami sago? Bo ja kupiłam, ugotowałam i mam różowy kisiel… rozgotowały się zupełnie. A do czego jeszcze można ich użyć oprócz tego śmiesznego deseru?