Było już o tym, jak nie być turystą. Czas więc na drugi stopień wtajemniczenia, a więc jak być Malezyjczykiem. Sztuka to niełatwa i czasem pełna sprzeczności, ale warta wysiłku. Oto kilka życiowych przykładów, do wprowadzenia od zaraz:
– witaj się słowami „Have you eaten?” – „Czy już jadłeś”?
To typowo malezyjska zagajka, zamiast jałowych „How are you/How do you do” pytasz o konkretną, bardzo ważną sprawę, a w dodatku możesz dalej łatwo poprowadzić konwersację: „A, jadłeś satay? A gdzie? Bo wiesz, najlepsze są w takiej małej knajpce w Kajang pod Kuala Lumpur”…
Poniżej godna reprezentacja malezyjskiej kuchni: od lewego górnego rogu, zgodnie z ruchem zegarowym: roti canai, laksa (kwaśno-rybna zupa), rojak (surowe owoce wymieszane z ostrymi przyprawami i sosem sojowym), shrimp mee (czyli zupa z makaronem ryżowym i krewetkami)- MNIAM!
-gdy poznajesz nową osobę, zadawaj podstawowe pytania: jak się nazywasz,skąd jesteś, czy jesteś zamężna/żonaty, dlaczego nie? / czy masz dzieci?
(mnie osobiście pytanie o stan cywilny niezmiernie denerwuje, ale to standard w konwersacji… Najlepsza odpowiedź to „Jeszcze nie”, bo jest zostawia kwestię otwartą. Nie należy mówić po prostu „Nie”- malezyjczycy biorą to bardzo serio, i od razu pytają „Dlaczego? Czy wszystko w porządku? Bo ja mam takiego siostrzeńca, on nie ma żony”…. itp)
-używaj dużo skrótów:
KL (Kuala Lumpur), PJ (Petaling Jaya), KJ (Kelana Jaya) itp. Życie jest zbyt krótkie na wymawianie długich nazw.
-miej samochód, nieważne jaki
A w samochodzie obowiązkowo wielkie pudło chusteczek, a najlepiej dwa. (wciąż nie rozumiem do końca po co, w każdym samochodzie jest klimatyzacja… Mania na te chusteczki to zaprawdę zagadka)
-płacąc za benzynę 1,90 zł za litr, narzekaj jaka to drożyzna…
-codziennie stój w mega korkach
Denerwuj się, ale nigdy nie używaj klaksonu. No, chyba, że w naprawdę ekstremalnych przypadkach.
-parkuj na drugiego/trzeciego/czwartego
blokując w ten sposób cały pas jezdni (albo i dwa). Parkowanie na zakrętach albo w innych dziwnych miejscach jest społecznie przyzwolone. Najlepszy w tym względzie jest piątek, gdy wszyscy przyjeżdżają na modlitwy w meczecie- nie ma szans żeby przejechać obok. Trzeba się przeciskać albo czekać aż ludzie skończą się modlić i wrócą do samochodów (meczet na Jalan Puchong pozdrawia!).
Chciałam znaleźć jakieś dobre zdjęcie, jednak znalazłam tylko słabe przykłady, takie jak ten:
-koniecznie używaj LAH!
Chyba jeszcze o tym nie wspominałam, lah to coś jak poznańskie tey – bardzo typowe i lokalne, właściwie nie posiada znaczenia, ale jest bardzo silnie obecne w języku. Lah dodaje się zwykle pod koniec zdania, aby coś zaakcentować. Albo tak po prostu, aby podkreślić malezyjskość 🙂 Just like that, lah!
-miej wypasioną kuchnię w domu,
ale raczej nie gotuj, bo jedzenie w mamaku i na ulicy jest lepsze i tańsze
-mów płynnie w 3 lub 4 językach
(angielski, bahasa malaysia, mandaryński, tamilski)
-poza standardowymi językami używaj języka manglish, czyli malezyjskiej odmiany angielskiego.
Charakteryzuje się on kompletnym uproszczeniem gramatyki, zanikiem czasownika „być” i frazami takimi jak: „Where got?”, „Follow me” (tzn „podwiozę cię”), „Last time” (tzn kiedykolwiek w przeszłości) itp.
-uśmiechaj się!
-spóźniaj się na spotkania/imprezy.
Średnia czasowa: między 30 min a 2 godziny.
-uwielbiaj śpiewanie, szczególnie w klubach karaoke!
-pij herbatę!
Zieloną, czarną, liściastą… Ale co najważniejsze- z mlekiem skondensowanym! Dzień nie jest kompletny bez szklanki teh tarik <herbaty „szarpanej, czyli przelewanej z kubka do kubka aż do uzyskania pianki na wierzchu> albo chociaż kubka milo, czyli kakao.
-miej chłopaka/ dziewczynę
Nie wiem czemu, zdecydowana większość młodych ludzi których znam jest w związkach. Generalnie ludzie bardzo szybko tworzą związki i dość szybko biorą ślub (szczególnie Malajowie, ok. 21-25 lat)
Hmm, tak. To chyba tyle z najbardziej charakterystycznych cech.
Z informacji bardziej osobistych: mam nową pracę. W bardzo przyjemnym lokalnym start-upie w branży finansowej. Firma rozwija się mega szybko, tak więc projektów jest naprawdę mnóstwo. Oznacza to nie mniej ni więcej, że wychodzę z domu o 8 rano i wracam o 8 wieczorem co nieco ogranicza moje plany turystyczno/eksploracyjne. Ale praca jest naprawdę fantastyczna, cieszy mnie każda minuta w biurze. Dlatego też przez jakiś czas wpisy na blogu będą bardziej społeczne niż turystyczne.
A najbliższa turystyczna okazja zbliża się wielkimi krokami – w przyszłym tygodniu lecę do Laosu – nie mogę się doczekać, ale też trochę się denerwuję, bo o tym kraju nie wiem prawie nic. Będzie ciekawie, to na pewno 🙂
PS W Malezji wciąż 30 stopni, ostatnio nawet się ociepliło do 35. Drodzy Polacy, trzymajcie się cieplutko!
Chusteczki są właśnie ze względu na klimatyzację – zbyt częsta zmiana temperatur z 30 na zewnątrz do 17 w samochodzie 😉
Hej, co do samochodu, przeczytalam chyba juz prawie wszystkie wpisy na twojm blogu 🙂
bardzo pozytywny i tym bardziej nie moge sie doczekac wyjazdy, wybieram sie do malezij za dokladnie rok, i mam zamiar zostac zwiedzac a pozniej znalesc prace i zastanawiam sie jak wyglada sprawa z samochodem czy moge kupic samochod na wizie turystyczniej czy musze poczekac az znajde prace ??
Hej! Ale masz ambitne plany na Malezję 🙂 Co do kupna samochodu: nie jestem pewna, ale na wizie turystycznej się nie da, chyba że za gotówkę. Ale wątpię. Lepiej poczekać aż znajdziesz pracę.