Kultura

Żółte kontra czerwone, czyli niepodległościowa naparzanka po malezyjsku – Bersih 4.0

Święto niepodległości z zasady powinno być miłym i ciepłym wydarzeniem, gdy uśmiechnięte rodzinki radośnie przechadzają się głównym traktem miasta, a maluchy wymalowane w narodowe barwy machają flagami. Rocznica odzyskania niepodległości ma być manifestacją patriotycznego uniesienia z faktu, że żyje się w danym kraju. Wielu oczywiście pyta, czemu mamy się radować z losowego przypadku, że mamy akurat taki, a nie inny paszport, niemniej nikt nie ma problemu z tym, że jest wolne. Zagwozdka pojawia się jednak wtedy, gdy święto niepodległości staje się okazją do manifestacji swojego niezadowolenia z tego, co się w kraju dzieje. Władza oczywiście będzie nawoływać do jedności i spokoju, zaś opozycja… no właśnie.

Protest ruchu Bersih w 2012 roku w Kuala Lumpur
Protest ruchu Bersih w 2012 roku w Kuala Lumpur

Polski a Malezyjski Dzień Niepodległości? Jednak trochę inaczej

W Polsce zadymy listopadowe to fenomen ostatnich lat. Dla na co dzień marginalizowanych sił jest to okazja do pokazania się szerszej publice. Tu podpalony wóz TVN-u, tam jakaś raca i już wiemy, kto prawdziwym patriotą jest. W Malezji sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, bo i konflikt polityczny jest jednak trochę poważniejszy niż w naszym kraju. Bo przy wszystkich wadach naszej demokracji, opozycja wygrywa wybory, o czym opozycja w Malezji marzy od prawie 60 lat. Tegoroczna Merdeka może być wyjątkowa, bo premier Najib Razack bije wszelkie możliwe rekordy arogancji, bezkarności i robienia sobie z ludzi skończonych idiotów.

Największe problemy Malezji – korupcja i… korupcja

Fakt, skandale i niejasne sprawki są nieodłącznym elementem życia politycznego Malezji, która ląduje w czołówkach rankingów tzw. kolesiowego kapitalizmu. W końcu cały rozwój gospodarczy kraju z lat 80. bazował na zacieraniu granicy między biznesem a polityką. Inicjatorem tego procesu był oczywiście rzadzący 23 lata tytanowy premier, dr Mahathir, jednak czasy były inne. W ostatnich latach Najib Razack musiał się tłumaczyć z wystawnego życia żony, czy do dzisiaj niewyjaśnionych okoliczności śmierci Shaariibuugiin Altantui, ale wredne i czujne media społeczniościowe nie dają mu spokoju (komentarze pod jego profilem na facebooku mocno redefiniują pojęcie trollingu). I chyba powoli miarka się przebiera.

najib-razak-1427725805

Prywatna dotacja dla premiera? Ponad 2 miliardy złotych…

Bo rewelacje „Wall Street Journal” z początku lipca br. o tym, że na prywatnym (!) koncie premiera znajduje się 700 mln USD (2,6mld MYR) wyniosły bezkarność władzy na zupełnie inny poziom. Są kraje w których ministrowie lecą za podejrzanie drogie zegarki (Polska), premierzy podają się do dymisji za katastrofę budowlaną (Łotwa), a burmistrzowie za to, że nie potrafili uzasadnić wydatków rzędu 300 dolarów (Australia). Tymczasem Najib Razack dalej jest premierem Malezji. Co ciekawe — nawet przyznał, że trochę się wzbogacił!

Nie zagłębiając się w szczegóły, Najib natychmiast spacyfikował sytuację: dokonał zmian w rządzie w ramach których wywalił wicepremiera, zdymisjonował prokuratora generalnego i uspokoił Komisję Antykorupcyjną (MACC), nasyłając nań policję, a część wciągając do rządu. Jednocześnie święcie zapewniał, że to spisek, zmowa i kłamstwa. Jak zapewniał, to najpewniej tak jest.

Najlepsze jednak miało nadejść: MACC potwierdziła, że premier rzeczywiście ma trochę grosza więcej, ale pochodzą one z dotacji. Z dotacji od „zaprzyjaźnionego państwa arabskiego”. Za walkę z islamskim ekstremizmem.

Hm. Trochę brak słów na komentarz.

Gdyby w Polsce okazało się, że 1) poważna gazeta amerykańska 2) publikuje dokumenty, z których wynika, że premier ma na PRYWATNYM koncie 2,6 mld zł, 3) a ten wytłumaczył, że jest to dotacją 4) od zaprzyjaźnionego kraju, to nie wiem, czy byłby w stanie wsiąść do pierwszego samolotu do kraju, gdzie nie obowiązuje europejski nakaz aresztowania. Tymczasem Najib Razack dalej jest premierem, w Singapurze prosi, by nie słuchać jazgoczących mediów społecznościowych, a prorządowe gazety dzień w dzień, apelują o ignorowanie siejącej zamęt opozycji i wspólne cieszenie się z niepodległości.

Obecna sytuacja Malezji – daleko od ideału

Jakby tego było mało, malezyjski ringgit leci na łeb na szyję. Ceny ropy nie poprawiają sytuacji, ale inwestorzy i rynki głupie nie są i malezyjska waluta jest najsłabsza od 1998 r.

A szefowa banku centralnego uspokaja, że to wszystko wina zamieszania w Chinach i niepewności w Europie. Jej też trzeba wierzyć.

Opozycja w ramach ruchu Bersih (mal. czystość), od lat walczącego o sprawiedliwy i transparentny proces wyborczy (filarami władzy w Malezji jest kontrola nad ważniejszymi mediami i odpowiednie manipulacje okręgami wyborczymi), zwołała na dzień przed świętem niepodległości serię manifestacji pt. Bersih 4.0. Jest to nawiązanie do poprzednich demontracji, które są organizowane od 2007 r. Policja i burmistrz KL próbowali przekonać opozycję, by nie zakłócali przygotowań i zorganizowali marsze tydzień później albo na stadionach (czytaj: schowała się). Opozycja kazała się popukać w głowę i odpowiedziała, że impreza odbędzie się planowo, na placu Niepodległości (Detaran Merdeka). Komisja Komunikacji i Mediów (MCMC) zablokowała wszystkie strony informujące o manifie, ale chyba jest za późno.

Malezyjczyk w ruchu Bersih, podczas protestu w 2012 roku
Malezyjczyk w ruchu Bersih, podczas protestu w 2012 roku

Władza apeluje o jedność i przypomina, że polityka uliczna to nie część tradycji politycznej Malezji (w przeciwieństwie do — jak złośliwie przypomina opozycja — korupcji i bezkarności). Średnio ma się to do rzeczywistości, od co najmniej dwóch lat święto pracy wyciąga na ulice tysiące ludzi, protestujących m. in. przeciwko nowemu podatkowi, GST (Goods and Services Tax, odpowiednik VAT-u, który w Malezji wynosi… 6 proc.).

Czego oczekiwać w tym roku?

Niemniej wydaje się, że tegoroczne święto może być ciekawsze niż poprzednie. Władza dalej ma pełną kontrolę nad sytuacją, utrzymanie się Najiba przy władzy było możliwe dzięki konsolidacji elity rządzącej. Bo jedyna realna opozycja znajduje się w łonie UMNO. Niemniej manifestacje prorządowych NGOsów trenujących w miejscu publicznym sztuki walki tak, by się obronić przed brutalną opozycją oraz zapowiedzi, że na kontrmanifie stawi się 30 tys. ludzi pokazują, że może się dziać, szczególnie w okolicach placu niepodległości.

Protest ruchu Bersih, Kuala Lumpur, rok 2012
Protest ruchu Bersih, Kuala Lumpur, rok 2012

Z drugiej strony ruch Bersih narzeka, że na składzie brakuje T-shirtów w kolorze żółtym, koloru opozycji. W godzinę idzie 200 sztuk, co pokazuje skalę mobilizacji i determinacji.

Bersih zdaje sobie sprawę, że kluczem do zwycięstwa (przynajmniej propagandowego) jest przedstawianie się jako pokojowej i wiarygodnej alternatywy dla rządu, z czym ogólnie jest problem w Malezji. Jedną z głównych partii opozycyjnych do niedawna byłą islamska PAS dążąca do wprowadzenia w niektórych stanach prawa hudud, radykalnej jurysprudencji karnej przewidującej kary biczowania czy odcięcia kończyn za przewinienia przeciwko Bogu (picie alkoholu, przedmałżeński seks etc.). Koalicja opozycji się rozpadła, jej słabość nie pomaga, jednak obecnie najważniejsze jest odsunięcie od władzy skorumpowanego reżimu. Bo Bershih jest ruchem pozapolitycznym, domagającym się czystych zasad politycznej gry. I dodajmy międzynarodowym, bo malezyjska diaspora na całym świecie organizuje wiece poparcia.

Nie ma wątpliwości, że ten będzie się za wszelką cenę starać zdyskredytować ruch Bersih czy to prowokacjami mającymi na celu zakłócić pokojowe protesty, czy to poważnie zaniżając liczbę uczestników. Jeśli oczywiście któraś prorządowa gazeta o tym wspomni.

Bo co by się nie wydarzyło, wtorkowe gazety na pierwszych stronach poinformują o wspaniałej przemowie premiera.

Czeka nas gorący koniec sierpnia. Ambasada RP w Kuala Lumpur wydała nawet ostrzeżenie dla podróżujących. Nie ma co panikować, jednak trzeba zachować podstawowe zasady bezpieczeństwa i słuchać się władz. Dobrze jest też unikać w dniach 29-30 sierpnia miejsc, gdzie mają odbywać się manifestacje:  Pasar Seni, Masjid Negara, Sogo, Brickfields i Menara Maybank.

A dzieci w szkole za oknem już ćwiczą na całe gardło śpiewanie hymnu narodowego.

Selamat Merdeka!

Eleph4nte

Autor jest współautorem bloga dobryfilmzlyfilm. Mieszka i pracuje w Malezji.

 

2 myśli w temacie “Żółte kontra czerwone, czyli niepodległościowa naparzanka po malezyjsku – Bersih 4.0”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s