>>Uczestniczę w konkursie „Emigrantki własnym głosem” organizowanym przez Muzeum Emigracji w Gdyni na najaciekawszy blog pisany przez polską emigrantkę.<<
Lubicie Instagram?
Zróbcie sobie taki test porównawczy: prześledźcie hashtag #polishgirl. Dziewczyny, zwykle nastolatki, klikające sobie selfie, czasem seksowne zdjęcia, z filtrami ze Snapchata- oto, co znajdziecie.
A teraz obejrzyjcie sobie jeden z tysiąca profili, zrzeszających malezyjskie dziewczyny:
Sztuczne oczy (soczewki + powiększone specjalnym filterem na komórce), idealnie biała i gładka skóra… Pierwsza rzecz, która mnie osobiście razi: mało która Malezyjka ma tyle odwagi, abu wrzucić do sieci swoje zdjęcie bez „filtra” czy podciągnięcia photoshopem. Ale to dopiero początek.
Opowiem wam dzisiaj o tym, jak Malezyjki upiększają swoją urodę 0 nie mówię tu o cieniach do powiek czy pudrach!
Parada azjatyckich pomysłów na urodę
Chodząc po ulicach Kuala Lumpur zaczniecie zauważać, że młode dziewczyny często nie wychodzą z domu bez:
-sztucznych rzęs
-sztucznych soczewek kontaktowych
-wkładek powiększających biust
Koncepty są 2: albo chce się wyglądać jak „biała” dziewczyna, albo jak Koreanka. Te 2 typy urody są tutaj mocną wskazówką dla nastolatek i celem wszystkich zabiegów upiększających. Niektóre z kosmetyków i zabiegów widać na pierwszy rzut oka, inne są bardziej ukryte. Nawet jeśli na ulicy widzicie dziewczynę w klapkach, tshircie i szortach, która na pierwszy rzut oka wydaje się nie mieć nałożonego makijażu, wrażenie może być złudne.
Oto kilka sposobów, w jakie Malezyjki upiększają się na codzień:
Seksowne załamanie na powiece:
Sporo Malezyjek podkleja sobie powieki. O co chodzi? Ano o to, że „biali ludzie”, czyli my, mają naturalne załamanie na górnej powiece oka, a Azjaci go nie mają. Ale żeby je stworzyć, dziewczyny przyklejają długi, wąski pasek naklejki na powiekę, sklejając ją i „wymuszając” stworzenie załamanie na skórze. Wyobrażacie sobie chodzenie cały dzień z naklejką naciągającą wam skórę na oku? Auć! Ale jest też kolejny plus tych jakże użytecznych naklejek: oko wydaje się większe. I o to też chodzi!

Wielkie „mangowe” oczy:
Do tego wspomniane przeze mnie soczewki kontaktowe – nie mówię tu o soczewkach podkreślających/zmieniających kolor oka – mówię o tych, które je dodatkowo powiększają. Kupuje się je w szklanych malutkich buteleczkach z płynem, praktycznie każde centrum handlowe ma takie stoisko. 99% z nich nie pomaga w korekcji wad wzroku – często dziewczyny noszą więc soczewki+okulary. A jak wygląda oko z taką soczewką? Jak dla mnie trochę przerażająco, bo robi z normalnej dziewczyny iście komiksową postać. Ale z Azji jest to uważane za bardzo sexy. Przykład?

Im bardziej biało, tym lepiej!
Do tego wybielające pudry i kosmetyki, które w założeniu mają wybielić skórę (ideał piękna to właśnie biała jak śnieg skóra – przypomina mi się średniowiecze europejskie). Generalnie 99% Malezyjek chciałoby zmienić kolor swojej skóry – najlepiej na tak biały, jak cera Polek w środku zimy. Nikt tu nie słyszał o solariach czy samoopalaczach – ba! Nikt tu nie stara się opalić! Wychodząc na słońce, należy zaopatrzyć się w okulary przeciwsłoneczne, kosmetyki z filtrem i duży parasol odbijający promienie sloneczne.
Ale najbardziej obsesję białej skóry widać niestety w sklepach kosmetycznych. Osobiście nigdy nie kupuję kremów do twarzy w Malezji, przywożę sobie z Polski. Dlaczego? Bo znalezienie kosmetyku który nie wybielałby lub nie rozjaśniałby cery graniczy z cudem! Nawet zwykłe kremy Garnier albo Nivea mają dorzucone wybielające składniki.

Pojawiły się też specjalne balsamy wybielające do ciała, dezodoranty wybielające skórę pod pachami, i… krem wybielający okolice intymne. Do wyboru, do koloru.

Za każdym razem widząc te wszystkie kosmetyki, jest mi strasznie smutno. Sposób, w jaki przemysł kosmetyczny nakręcił spiralę uzależnienia Malezyjek od chęci posiadania białej skóry, jest po prostu okropny. Chciałabym, żeby któregoś dnia dziewczyny zaczęły kupować krem nawilżający tylko po to, żeby nawilżyć cerę, która nieważne jaka jest – brązowa, jaśniejsza, ciemniejsza – jest po prostu piękna. Ale póki co – obsesja białej skóry trwa i wygląda na to, że szybko nie minie…
Sztuczne krągłości!
Azjatki, szczególnie pochodzenia chińskiego, są raczej niskie i delikatne. Mają przez to dużo uroku i podobają się wielu meżczyznom. Ale przez popkulturę „zachodu”, wiele dziewczyn ubzdurało sobie, że musi mieć krągłości, żeby wygladać kobieco. Rynek odpowiedział – większość staników ma wszyte poduszki powiększające biust, a już zupełnym hitem są ogromne gaciochy „po babci” z wszytymi poduszkami powiększającymi pupę! Widziałam je na wyprzedaży np. w centrum Times Square w Kuala Lumpur – i cieszyły się tam niezłym powodzeniem.

Z drugiej strony, jeden z moich malezyjskich kolegów powiedział mi kiedyś” „Wiesz Zuza, jak to jest… Poznajesz dziewczynę, wszystko fajnie, ona wydaje się być taka piękna i idealna, potem któregoś dnia idziecie do łóżka… I jakby to powiedzieć: oczekuję PlayStation 4, a dostaję starego Game Boy’a.”
Co by tu zjeść?
Oczywiście pięknym można też stać się, jedząc potrawy albo produkty mające specjalne właściwości. Zwykle te najsilniejsze specyfiki mają wysoką cenę, ale cóż – czego nie robi się dla piękna!
-
gniazda ptasie
Gotowane i serwowane w syropie. Mają konsystencję przezroczystej galaretki i mają dużo kolagenu i wspaniałych mikroelementów, które podobno świetnie wpływają na skórę. Gniazda można też kupić w napoju z puszce albo w butelce – ale jeśli cena jest niska, zwykle są to po prostu podróbki, w formie galaretki udającej gniazdo…

-
deser z żaby
Tradycyjny chiński deser hasma, czyli tkanka z organów rozrodczych żaby, gotowana w kompocie z chińskich owoców i grzybów. Serwuje się to na ciepło. Część „żabiasta” działa cuda na cerę! (podobno) Osobiście próbowałam raz, nie było źle, sama żaba specjalnie nie ma smaku. A sam deser jest dość słodki.

Podsumowując: W każdym kraju kobiety mają jakiś kanon urody, do którego dążą – w Polsce z tego powodu mamy więc solaria i kremy brązujące. W Azji jest to przeciwieństwo opalenizny i kult białej skóry. A mi jest po prostu bardzo smutno, że tak niewiele dziewczyn jest zadowolonych z tego, jak wygląda bez zmieniania swojej skóry czy kształtu oka. I mam mocną nadzieję, że kiedyś to się wreszcie zmieni i zaczniemy „chociaż trochę” akceptować nasze naturalne piękno.
W życiu nie byłabym piękna w Malezji 😀 Jedyne, co mam, to krągłości, ale ponieważ jestem okrągła wszędzie, pewnie wrażenia też by nie zrobiło. Te gacie z poduszkami oczywiście w Polsce też się pojawiły jakiś czas temu (można dostać też spodnie i leginsy z pośladkami gratis), jakiś szał na tyłki w ostatnich latach… Nie umiem się przekonać do zwykłych soczewek kontaktowych, odrzuca mnie sam pomysł dotykania oka czymkolwiek, sztucznych rzęs nie miałam przypiętych ani razu…
Już wolę być niepiękna w Polsce 🙂
O tak, antyperspiranty wybielające skórę pod pachami to i moja zmora 😛
Ale o podklejaniu powiek nie miałam pojęcia, coś strasznego! Teraz podejrzewam, że Indonezyjki się do podobnych trików uciekają…
Ja bym do tego jeszcze dodała (choć nie wiem czy w Malezji to też taka obsesja) uwielbienie do europejskich, niby małych, prostych nosków – Indonezyjki starają się zatuszować swoje szerokie w ich mniemaniu nosale, żeby upodobnić je do naszych, pięknych i idealnych ponoć.
Gniazda ptasie lekko mnie przeraziły 😛 Chociaż wyglądają całkiem dobrze – trochę jak makaron z fasoli mung 🙂
Piękny post! Malezyjki na insta wyglądają identiko jak Chinki na weibo! Podklejanie sobie powiek uważam za mega dziwne, również mam opadającą powiekę, ale nigdy bym czegoś takiego nie wymyśliła :P. A co do wybielania się to Chinki często stosują wyborną metodę wybielania twarzy toną białego pudru, przy czym szyja i ciało pozostają żółte.
Majty z gratisowym zadkiem, ilekroć widziałyśmy je gdzieś w sprzedaży, wywoływały dużą wesołość. A push-upy nosiła większość chińskich koleżanek (warto zaznaczyć, że wkładka była tak wielka, że brakowało już miejsca na cyc!).
Żabiasta zupa wygląda ohydne XD.
Pomijając już mały problem u mnie z rozróżnieniem Malezyjki od Chinki i Koreanki (szczególnie przy filtrach i photoshopach), to mam jedną myśl: te dziewczyny są takie same! Mam polubione kilka chińskich i koreańskich profili na Instagramie i to pewnie kwestia mody, ale nie licząc wyraźnych rysów i budowy twarzy (mniej lub bardziej pociągła, szersza, węższa itp), to sposób malowania się i ubierania jest dokładnie kropka w kropkę. Z drugiej strony przerażające jest to, jak marketing nakręca postrzeganie urody. Ok, „cel: biała skóra” był zawsze i wszędzie (jestem nerdem-historykiem, działam w rekonstrukcji stylu życia w XIX wieku, a z wykształcenia jestem arabistką) i to zarówno w Europie (zabudowana garderoba kobieca, rękawiczki, parasolki i przeświadczenie, że chłopki są opalone bo siedzą cały czas na słońcu), jak i na Bliskim Wschodzie (kobieta o jaśniejszym tonie skóry była bardziej „szlachetna”, tak samo można kupić krople które sprawiają, że białka w oku są bardziej białe, coś takiego). Ale wydaje mi się, że teraz jest parcie na to by bym właśnie w kanon. To jest ciekawe do obserwacji, ale lekko przerażające do życia.
Z drugiej strony zainspirowałaś mnie żeby poprosić koleżankę, która będzie w Katarze, o zakup kilku arabskich magazynów o modzie i urodzie 🙂
Pozdrawiam!
O kurde! Deser z żaby i podkleone powieki mnie zmiażdżyły! Muszę kiedyś pojechać do Azji, bo tam jest tylko zaskakujących mnie rzeczy :O
Współczuję kobietom, które w pogoni za trendami zapominają o tym, że są po prostu piękne. Ciekawy wpis. Pozdrawiam.
Szaleństwo i obsesja@ niestety nie omija kobiet z różnych części świata. Oglądałam kiedyś dokument o Wenezueli, tam na 15 urodziny dziewczynki w prezencie dostają… pierwszą operacje plastyczną