Za dużo szczęścia na raz!
Wyjeżdżając do Malezji miałam w głowie mniej więcej uporządkowaną listę rzeczy do zrobienia/spróbowania. Będąc już na miejscu dołożyłam do listy sporo nowych pozycji.
Tak więc zdecydowanie miałam szczęście w zeszłym tygodniu, odhaczając na raz z listy aż dwie pozycje!
(nie wiem czemu, dość spora liczba pozycji na liście dotyczy jedzenia- ale cóż, Azja)
Rzecz pierwsza: Kopi Luwak, czyli najdroższa kawa świata. Napój pochodzący oryginalnie z Indonezji, sławny z 2 powodów: wysokiej ceny i sposobu produkcji.
Kiedy powiedziałam znajomym, że wybieram się spróbować tego delikatesu, zamiast oczekiwanego zainteresowania otrzymałam raczej skrzywione spojrzenia. Głównym tego powodem był właśnie sposób produkcji kopi luwak.
Otóż ziarna wysokogatunkowej kawy są podawane zwierzątkom – właśnie luwakom- jako pasza. Luwaki wyglądają jak skrzyżowanie małego czarnego lisa i małpki.
Tu Luwak:
A tu Luwak i kupka:
Luwaki przeżuwają kawę i trawią ją, a potem oczywiście w naturalny sposób wydalają. No i taką właśnie wydaloną kawę czyści się i praży a następnie podaje wyłącznie w wybranych kawiarniach.
W Kuala Lumpur znalazłam tylko jedno miejsce, które serwuje kopi luwak: kawiarnię Lonbay Coffee w centrum handlowym Paradigm Mall.
Wybrałam się tam w sobotnie popołudnie razem ze znajomą z Australii, Celine. Zamówiłyśmy syfon kawy (0.25 l) za 99 RM. Nie powiem, spodziewałam się takiej ceny. Ale czego się nie robi dla doświadczenia kulinarnego!
Pani kawiarka przyniosła syfon i trzy razy przegotowała kawę, która podróżowała w górę i w dół syfonu. Koniec końców, w malutkich filiżankach wylądowała mocna, aromatyczna kawa, pachnąca.. wyłącznie kawą – bez nutki odchodów 🙂
Smaczna, mocna, nieco posłodzona była naprawdę przyjemna. Ale spodziewałam się czegoś.. no nie wiem, bardziej specjalnego. Podsumowując -warto spróbować raz, najlepiej podobno podczas podróży na Bali- są tam farmy luwaków, które można odwiedzić i zdegustować kawę. Jednak w sumie spodziewałam się czegoś więcej niż po prostu dobrej kawy – może jakiegoś specjalnego aromatu? Ale jakoś nic mnie w tej kawie nie zaskoczyło.
Druga rzecz, o której czytałam niedawno i która momentalnie wylądowała na mojej liście „do odhaczenia” to lody o smaku nasi lemak. Nasi lemak to narodowa potrawa malezyjska: ryż gotowany w mleku kokosowym, do tego sambal (ostry sos), orzeszki ziemne i suszone rybki (anchovies), a także kawałek gotowanego jajka i surowego ogórka. Brzmi dobrze? A jak może smakować lodowa interpretacja nasi lemak? Ku mojemu zdziwieniu – całkiem smacznie!
Lody są sezonowe i świeżo robione, dostępne od czasu do czasu w lodziarni Cielo Dolci w centrum handlowym Paradigm. Mall. Żeby zobaczyć, kiedy są dostępne, wystarczy śledzić na bieżąco stronę lodziarni na Facebooku: https://www.facebook.com/cielodolci. Tak więc przy okazji wizyty na kawę wpadłam też na lody. Oprócz smaku nasi lemak wzięłam też małą porcję o smaku japońskiego słodkiego fioletowego ziemniaka (yam). I to było naprawdę świetne połączenie!
Część ziemiakowa była przyjemna, naprawdę słodka, z aromatem ziemniaczanej skrobii. A do tego wyczułam tam trochę kokosa. Całość bardzo delikatna. Nasi lemak z drugiej strony porażał swoim podobieństwem do oryginalnego dania! Lody o smaku kokosowym zawierały ziarenka chrupiącego ryżu i niteczki chilli. Od czasu do czasu można było też wyczuć kawałeczki suszonej ryby. Lody nie za słodkie, z wyczuwalną słoną nutą. Do tego od czasu do czasu można poczuć kopa spowodowanego obecnością chilli. Bardzo bardzo smaczne!!! Zdecydowanie mje ulubione lody póki co, ze wszystkich malezyjskich lodowych wynalazków które próbowałam!
Kubeczek z dwoma smakami lodów kosztuje 9 RM i jest to całkiem spora porcja.
Jak na lody dosyc drogo,nie powiem…
O kawce to juz nie wspomnę…
O to chodzi, przecież tytułu najdroższej kawy świata nie dostaje się bez powodu 🙂
a mi kawa smakowała! Piłam w Polsce w Długopolu Zdrój i też mam na blogu: http://pozornie-zalezna.blog.pl/2014/07/23/polskie-retro-uzdrowiska-gorskie-przypadek-dlugopola-zdroj/
Wow, nie wiedziałam, że w Polsce można ją dostać! Super! A ile kosztuje? Tyle samo co w Malezji?
Kawa jak kawa, szalu nie ma I niczego nie urywa 😉 chyba tylko dla wielkich milosnikow kawy. A I na Bali duuuzo tansza.
Ale lody wygladaja swietnie, chetnie bym sprobowal 😉