Malezyjczycy mają hopla na punkcie jedzenia. To już wszyscy wiemy. Ale na święta (każde, czy to muzułmańskie, czy chińskie) najważniejszą rolę odgrywają ciasteczka! Kupuje się je w sporych plastikowych pudełkach, daje w prezencie krewnym i znajomym, a jeśli ma się szczęście, to czasem można dostać małą porcję ciastek robionych w domu! Święta to zawsze okazja to obżerania się ciasteczkami – jako że w Malezji nie ma kultury jedzenia czekolady czy dawania sobie czekoladowych wyrobów w prezencie, ich miejsce zajęły różnorodne ciasteczka.
Tyle tego dobra! Czyli co to są te kuih.
Są w Malezji są tak różnorodne i jest ich tak dużo, że możnaby o nich napisać całą encyklopedię.
Są ich mniej więcej 3 rodzaje (mniej więcej, bo klasyfikacja jest w 100% moja – być może jest ich nawet więcej!):
–miękkie, żelowe, bardziej galaretkowate w strukturze i mocno kokosowe w smaku. Często z dodatkiem ekstraktu z liścia pandan lub słodkiego ziemniaka lub kukurydzy. Ten rodzaj „ciastek” należy trzymać w lodówce i zjeść w przeciągu 1-2 dni (mleko kokosowe szybko się psuje)
–chrupiące, delikatne, mało słodkie „wafle” – w tych ciastkach lubują się malezyjscy Chińczycy. Na Chiński Nowy Rok klasykiem są „listy miłosne” czyli rurki waflowe w różnych smakach, albo trójkąty z wytłoczonym chińskim wzorkiem. Malezyjscy hindusi natomiast są ekpertami w tworzeniu tzw. kuih ros – kruchych, lekko twardych ciastek w kształcie róży, które smaży się w głębokim tłuszczu w specjalnych formach, a następnie skrapia esencją wody różanej.
–konkretne, ciężkie, ciastka zrobione z ciasta kruchego lub nasączonego syropem, zwykle w kształcie kulki lub pocięte w kwadraty. Mogą nawet zawierać czekoladę!
–osobna kategoria: putu bambu, zwane przeze mnie „putu putu” – te znajdziecie tylko na ulicy, bo muszą być robione i konsumowane od razu. Mąkę ryżową miesza się z mnóstwem wiórków kokosowych i ekstraktem z liścia pandan i wkłada do pustych patyków bambusowych, po czym nasadza na parowalnicę. Do środka wkłada się trochę cukry palmowego, czyli gula melaka. Po odparowaniu tworzą się z tego przepyszne, gorące, kokosowe ciacha!
Co na prezent z Malezji?
Wszystkie poza „żelowatymi” typami można spokojnie kupować na prezent i przywozić ze sobą do domu! Najlepsze okazje na ciasteczka znajdziecie w trakcie miesiąca Ramadan (czerwiec-lipiec) albo przed/w trakcie Chińskim Nowym Rokiem (styczeń/luty). Jest ich wtedy pełno w supermarketach i centrach handlowych, a z pojemników na ciasteczka budowane są całe wysokie wieże! Łatwo je potem przewieźć do domu, dzięki plastikowym wytrzymałym opakowaniom i „pochłaniaczom wilgoci” w środku, taki prezent spokojnie da się dostarczyć do Polski. wystarczy zawinąć pudełko w ubrania (amortyzacja na wszelki wypadek) i włożyć do walizki.

Moje sugiestie na ciasteczkowe prezenty z Malezji dla bliskich i przyjaciół czyli moje ulubione pyszności:
Kuih nenas
Kruche ciastka robione na porządnym, ciężkim maśle, a w środku domowy dżem ananasowy – lekko słodki, lekko kwaśny. „Nenasy” są bardzo popularne na Chiński Nowy Rok, jako że ananas to symbol pomyślności. Uwaga: te ciacha mocno uzależniają! Można ich zjeść sporo za jednym razem – niestety coś o tym wiem!
Kuih ros
Twardawe, chrupiące, z lekkim kwiatowym aromatem. Zasmakują osobom, które nie lubią kiedy słodycze są „za słodkie”.
Kuih kapit
Czyli „listy miłosne” – płaskie wafle złożone w trójkąt, niesamowicie kruche. Zwykle są sprzedawane w plastikowych opakowaniach, więc nie pokruszą się po drodze.
Kuih bahulu
Biszkoptowe „kwiaty” które bez problemu dostaniecie w praktycznie każdym supermarkecie. Smakują idealnie zamoczone w kawie lub herbacie! Albo jako dodatek do lodów.
Kuih puteri Ayu
Czyli w tłumaczeniu z malajskiego: „ciastka pięknej księżniczki”. Malutkie puszyste babeczki o 2 smakach: kokosowym i liścia pandan.
Kuih lapis Sarawak
Specjalność z Borneo – warstwowe ciasto, wilgotne w środku, łatwo znoszące nawet dalekie podróże. Piękne kolorowe wzory robią wrażenie! Uwaga: kuih lapis szukajcie tylko na Borneo – w KL są bardzo rzadkie do znalezienia, niestety.
Mega ciekawy temat 🙂 uwielbiam ciastka 😀 Dziękuję Zu . Najbardziej zachęciły mnie te zielono kokosowe i te listy jak naleśniki.Ale te którymi Ty się tak zajadasz też muszę spróbować 😉 Może w styczniu tam dotrę,tak zachęcasz.Pozdrawiam serdecznie