Chinatown to zawsze dzielnica-instytucja, na całym świecie. Mniej więcej zawsze posiada podobne elementy, jak sklepiki z podróbkami markowych produktów, stoiska z jedzeniem ulicznym i charakterystyczny ubiór sprzedawców (stare szorty i sprany tshirt).
Dla mnie Chinatown to zapachy: kadzidełek do modlitwy palących się w świątyni, lekko spleśniałych owoców zostawionych na chodniku, brudnej wody w miskach w których myje się naczynia w restauracji, taniego kleju którym skleja się „firmowe” torebki i buty…
Ale najważniejszy jest hałas i harmider. Krzyki sprzedawców, śmiech nastolatek pijących herbatę, skrzypienie wózka którym ktoś wiezie kostki lodu do knajpy… to właśnie moje Chinatown!
Chinatown w Kuala Lumpur
Największa Chińska dzielnica w Kuala Lumpur znajduje się na terenie starówki, pomiędzy stacjami LRT Pasar Seni i Masjid Jamek. Jej zwiedzanie zajmie wam spokojnie pół dnia – pomysł na to, jak to zrobić, znajdziecie w moim 3-dniowym planie zwiedzania Kuala Lumpur.
Chinatown możecie też zwiedzić za darmo z przewodnikiem po angielsku – szczegóły tutaj (punkt 1.).
A jeśli nie załapiecie się tą okazję – piszcie do mnie na Fb (tutaj), oprowadzam po polsku 🙂
Petaling Street
Najbardziej znana chińska ulica w Chinatown. I jedyne chyba miejsce w całym mieście, gdzie sprzedawcy będą was nawoływać, albo wręcz zaczepiać, żeby tylko zainteresować was ich produktami. Poza Chinatown jest zwykle o wiele bardziej spokojnie 🙂
Nad ulicą Petaling zawieszone są setki czerwonych lampionów – małych i dużych, a główny deptak jest zadaszony, więc można tu robić zakupy nawet gdy pada.
A co się kupuje? Najwięcej jest torebek „Pradda”, „Dolce i Fabbana”, butów „Niki”, zegarków sportowych, ale też akcesoriów do telefonów: dostaniecie tu obudowy z bohaterami kreskówek, z cekinami, kije do selfie, power banki itp.
Żaden z produktów nie ma ceny – wszystko zależy od waszych umiejętności targowania się. Zwykle należy celować w 25% oryginalnie podanej ceny (czasem niżej, czasem wyżej – zależy od produktu).
Na Petaling Street znajduje się też najwięcej barów i hosteli dla backpackerów – jeśli interesują was wieczorne pogawędki z podróżnikami z całego świata, prowadzone nad szklanką rozwodnionego piwa – to znajdziecie to właśnie tu. Kultowe Reggae Mansion i Reggae Bar znajdują się właśnie w tej okolicy.
Z ciekawostek: w okolicach Petaling Street znajdują się też kwiaciarnie z prawdziwymi (nie sztucznymi) kwiatami – co w Malezji jest dość rzadkim przypadkiem. Sama tu wpadam po kwiatowe dekoracje stołu na święta 🙂
Jalan Sultan
Ulica jedzeniowo -kawiarniana. Ostatnio na Jalan Sultan zbudowano sporo nowych, hipsterskich kawiarni – ale znajdziecie też tu owoce duriana (dostępne przez cały rok), ciężarówkę z przekąskami na patykach (lok lok), owoce pokrojone na porcje itp.
Z kawiarni polecam np. Einstein Cafe – mają pyszne desery i spory wybór dań wegetariańskich. A wystrój wygląda trochę jak stara sala szkolna, z drewnianymi ławkami.
A na przystającym do Jalan Sultan zakątku znajduje się Merchant’s Lane – przepięknie urządzona kawiarnia w stylu staro-chińskim, wymieszanym ze stylem współczesnym: na jednej ze ścian rośnie stare drzewo, można usiąść na leżakach w części położonej na tarasie, a kuchnia serwuje dania kuchni fusion. Bardzo polecam!

Adresy:
Einstein Cafe:
58, Jalan Sultan, 50000 Kuala Lumpur, Wilayah Persekutuan Kuala Lumpur, Malaysia
Merchant’s Lane:
150, Jalan Petaling, City Centre, 50000 Kuala Lumpur, Wilayah Persekutuan Kuala Lumpur, Malaysia
Pasar Seni (Central Market)
Duży niebieski budynek mieści w sobie największy wybór sklepów z pamiątkami w całym mieście! Przyjdźcie tu jeżeli szukacie czegoś innego niż chińskich podróbek i nie przepadacie za targowaniem się – ceny są tu zwykle ustalone z góry.
Polecam sklepik „Borneo Crafts” gdzie dostaniecie produkty fair trade wytwarzane przez aborygenów z Borneo: koszyki, biżuterię, dekoracje do domu.
Ciekawe są też tradycyjne malajskie latawce, miseczki z kokosa czy z cynamonu.

Świątynie
Sri Mahamariamman – najstarsza i najważniejsza świątynia hindu w Kuala Lumpur. To tu podczas święta Thaipusam rozpoczyna się pielgrzymka do Batu Caves, a setki tysięcy wiernych biorą udział w ceremonii w której wielki srebrny powóz powoli rusza w drogę.
Warto tu przyjść, żeby pozachwycać się ogromną, kiczowatą bramą wejściową. I pięknymi kiczowatymi malowidłami w środku. A jeśli macie szczęście, to traficie na lokalną mszę i będziecie mieli okazję posłuchać muzyki i otrzymać błogosławieństwo (czerwony znaczek na czole) od kapłana.
Uwielbiam to miejsce!
Adres: Jalan Tun H S Lee, 50000 Kuala Lumpur, Wilayah Persekutuan Kuala Lumpur, Malaysia
Kuan Ti Temple (Guandi Temple) – taoistyczna świątynia, charakterystycznie pomalowana na czerwono – zauważycie ją z daleka. Poświęcona jest bogowi wojny o imieniu Guandi. Jako że Guandi jest patronem sztuk walki i ogólnie stania na straży bezpieczeństwa, szczególnie często modlą się tu policjanci i żołnierze. Warto tu przyjść na moment wyciszenia i na możliwość powdychania zapachów kadzidełek. Możecie też wywróżyć sobie przyszłość! Zapytajcie jednego z opiekunów światyni o pomoc, na pewno pokażą wam jak 🙂
Adres: Jalan Tun H S Lee, 50000 Kuala Lumpur, Wilayah Persekutuan Kuala Lumpur, Malaysia
Sze Ya Temple – plotki miejskie mówią, że to najstarsza chińska świątynia w mieście (chociaż tak naprawdę nie zostało to potwierdzone). Słynny jest zwłaszcza ołtarz położony na środku świątyni – podobno okrążenie go 3 razy przynosi szczęście 🙂
Adres: 14A, Leboh Pudu, 50050 Kuala Lumpur, Wilayah Persekutuan Kuala Lumpur, Malaysia
Co zjeść w Chinatown?
Nie będę was okłamywać – w Chinatown jedzenie typu street food robione jest „pod backpackersów” i sprzedawane po raczej zawyżonych (turystycznych) cenach. Ale jest kilka rzeczy których warto spróbować:
Wantan mee w knajpie Koon Kee Wantan Mee. Czyli najstarszy tego typu przybytek w mieście, mieszczący się w – dosłownie- rozpadającej się kamienicy. Chociaż wygląd nie zachęca, warto tu wpaść na tytułowe kluski jajeczne z pieczoną wieprzowiną, i z rosołem z pierogami. Jedna porcja spokojnie starczy żeby zaspokoić głód. Uwaga – wejście do Koon Kee ukryte jest za stoiskami i parasolami – ale jeśli wytężycie wzrok, to znajdziecie 🙂

Krojone owoce – jeśli jeszcze nigdy nie próbowaliście jackfruita, dragon fruita, longanów – to tu kupicie je w malutkich torebeczkach „na raz” – obrane ze skórki i pokrojone na kawałki. Wychodzą oczywiście nieco drożej niż te na wagę – ale jeśli chcecie najpierw przetestować i sprawdzić, które owoce najbardziej wam smakują – to jest to zdecydowanie dobry pomysł. Sprzedawcy dołożą wam opcjonalnie do owoców kwaśny proszek ze sproszkowanych śliwek – możecie sobie doprawić do smaku.
Kompot z owoców mata kucing – czyli tzw. air mata kucing. Kiedyś napój ten pojawił się w pierwszej piątce najsmaczniejszych napojów bezalkoholowych świata – spróbujcie sami i zadecydujcie czy wam też smakuje. (uwaga: jeśli chcecie wersję bez cukru, poinformujcie o tym sprzedawcę, standardowa wersja jest przeraźliwie słodka)

Bak kwa – czyli sprasowane, suszone kawałki wieprzowiny polane sosem barbeque i pokrojone w kwadraty. Mocno mięsne, dość twarde i z lekką słodką nutą. Jak dla mnie – to właśnie malezyjski odpowiednik kabanosa 🙂 Zjecie je w kanapce albo po prostu bez niczego.

Murale
Jeśli lubicie fotografię uliczną i ładne murale, wybierzcie się na spacer ulicą Jalan Sultan – znajdziecie tam naprawdę piękne dzieła sztuki na murach starych kamienic.
Długi rząd stylowego grafitti znajdziecie na brzegach rzeki Klang, zaraz przy stacji LRT Pasar Seni.
Już niecałe 2 miesiące zostały do Naszej wyprawy. Dziękuję Ci za każdy wpis, dzięki Twojej twórczości wybraliśmy Malezję 🙂 Muszę też pochwalić Twoją książkę, dziękuję za wszystkie inspiracje!
Bardzo mi miło! Cała przyjemność po mojej stronie 😀
chce tam byc 🙂
Super ten blog! Jestem w Malezji od Kwietnia do kwietnia następnego roku 🙂 Niesamowity kraj!
hej, wybieramy się do KL za 3 tygodnie, czy deszczu mamy spodziewać się codziennie przez cały dzień? Polecisz jakieś restauracje w dzielnicy chińskiej i indyjskiej?
Apropo deszczu: https://zuinasia.com/2016/08/23/czy-w-malezji-zawsze-pada/. Jedzenie w Chinatown macie polecone w tym wpisie, w Brickfields (Little India) polecam Jassal, albo Taj India, albo Saravaana Bhavan (pycha wege jedzenie z południowych Indii).
Na końcu Jalan Petaling są przepyszne szaszłyki 🙂
A tego mięska, które polecasz spróbowałam – jest pyszne, tylko mnie zszokowało, że aż tak słodkie!