Zwiedzanie Malezji

Czego unikać w Malezji?

Malezja to naprawdę przyjemny i prawie że bezproblemowy kraj na pierwszą wyprawę do Azji. I 99% turystów wyjeżdża stąd w 100% zadowolona, ze świetnymi wspomnieniami itp. Ale oczywiście zdarzają się też osoby, miejsca i sytuacje, których po prostu należy unikać i omijać z daleka. Zależy mi bardzo, żeby wasze wyjazdy były niezapomniane – z tych dobrych powodów! 

Postanowiłam więc spisać kilka podpunktów o tym, na co warto uważać i zwracać uwagę podczas pobytu. Z tą wiedzą na pewno poczujecie się lepiej i nieco pewniej podczas zwiedzania.

A jeśli macie jakiekolwiek pytania, to piszcie do mnie wiadomości na Fajpejdżu Zu in Asia – Blog Malezyjski – zawsze odpowiadam na bieżąco i zawsze postaram się wam pomóc!

Czego unikać w Malezji?

1. Taksówkarzy

Typowa scena z targowania się. Ta pani dobrze na tym nie wyjdzie.
Typowa scena z targowania się. Ta pani dobrze na tym nie wyjdzie.

Generalnie nie tylko w Malezji, ale w całej Azji południowo-wschodniej taryfiarze mają raczej złą opinię. Głównie z tego powodu, że nie chcą używać taksometrów i za każdym razem probują się targować (ze szkodą dla pasażera, oczywiście). Czasem jeżdżą w kółko, czasem przyjmują zlecenie ale nie wiedzą gdzie jadą…

Aby uniknąć takich problemów, polecam: metro (LRT, monorail), usługi Uber które w Malezji są o 50% tańsze niż taxi, albo po prostu spacer. Jeśli musicie wziąć taxi bo nie ma innej opcji – poszukajcie budki pod nazwą Prepaid Taxi – są one dostępne na dworcach i lotniskach. Tam zapłacicie za przejazd z góry i kierowca nie będzie miał możliwości oszukania was.

NIGDY nie wsiadajcie do taxi, jeśli kierowca zaczyna się z wami targować albo twierdzi że jego taksometr jest zepsuty. Zamknijcie drzwi do samochodu i szukajcie kolejnego taksówkarza, na pewno znajdziecie kogoś porządniejszego. 

UNIKAJCIE łapania taxi w bardzo turystycznych miejscach: pod wieżami Petronas, w Chinatown, przy centrum handlowym Pavillion. Jeśli jesteście w tych okolicach, odejdźcie kawałek albo podjedźcie 1 przystanek metrem i dopiero łapcie taryfę. W turystycznych miejscach postoje taxi zostały opanowane w 100% przez mafię taksówkarską, która absolutnie nigdy nie jedzie wg taksometru, lub ma ten taksometr podkręcony.

NIGDY nie targujcie się z taksówkarzem. ZAWSZE źle na tym wyjdziecie. 

2. Słynnych korków na drogach

Godziny szczytu w Kuala Lumpur
Godziny szczytu w Kuala Lumpur

Malezja słynie z tego, że każdy w tym kraju posiada samochód. Benzyna jest taniutka, a lokalnie produkowane samochodu wpasowują się ceną w rynek. Ale do czego to prowadzi? Do ogromnych, stojących korków w każdym dużym mieście. 

Dlatego jeśli poruszacie się po mieście w porannych lub wieczornych godzinach szczytu (8-10 i 17-20), najlepszym rozwiązaniem dla was będzie metro, motor lub spacer.

3. Zbliżania się do małpek

Małpki są urocze i świetnie pozują do zdjęć. Są jednak też bardzo zachłanne i łakome – i uwielbiają błyskotki. Zróbcie więc sobie mnóstwo zdjęć, ale z konkretnej odległości. Zbliżając się, ryzykujecie, że wasze jedzenie, butelka z wodą, okulary przeciwsłoneczne i biżuteria zostaną pochwycone przez małpkę, która zaraz ucieknie na drzewo. I potem szanse na odzyskanie ich są niestety nikłe.

Poza orangutanami na Borneo, na półwyspie Malajskim spotkacie zwykle 2 typy małp:

Makaki Długoogoniaste (tłumaczę bezpośrednio z angielskiego) – dość agresywne, nie do końca lubiące ludzi

malaysia-indonesien_sep10_2224 batuc06

Srebrne małpy liściaste – bardziej spokojne, chętnie wchodzące w interakcję z ludźmi, nie kradną aż tak bardzo

kuala-selangor-baby-orange-and-silver-mother-monkey_1

4. Chińskich podróbek

Podróbki znanych marek znajdziecie w każdym Chinatown, w większości Malezyjskich miast. Buty typu „Nikke” albo bluzki „Donche Gabbanna” czy torebki „Brada” są łatwo dostępne, w wielu kolorach i wzorach. Jeśli macie umiejętności i umiecie się targować, może uda wam się je dostać bardzo tanio. W Chinatown t-shirt z nadrukiem z KL kosztuje… 6 RM (6 zł). Ale co z tego, skoro taki tshirt po 2 praniach jest do wyrzucenia, buty sportowe są klejone taniutkim klejem, który śmierdzi i szybko przestaje cokolwiek trzymać, a od większości torebek bardzo szybko odpadają uchwyty i paski. Czy naprawdę warto wydać 20zł na coś tylko dlatego, że jest tanie?

picture-377 ps-1

To już jako alternatywę bardziej polecam autentyczne wyroby aborygenów z Borneo robione z koralików, liści palmowych czy wikliny, które można dostać nie tylko na Borneo ale także w Kuala Lumpur, w centrum handlowym Central Market (stoisko Borneo Crafts). Według mnie to jest jednak ciekawsza pamiątka 🙂

5. Jedzenia w typowo turystycznych miejscach

Choćby Jalan Alor w Kuala Lumpur. Prawdziwa zmora. Typowa turystyczna pułapka, pozująca na uliczkę ze street foodem, gdzie tak naprawdę tylko 10% restauracji serwuje lokalne jedzenie, a reszta to kuchnia tajska i wietnamska. Ceny zawyżone o 50%, dim sumy z mrożonki, odgrzewane kilka godzin na wielkich parowalnicach i podawane z lekko śmierdzącym sosem. 

budget-maleisie-2-1024x575

Jeśli jesteście w centrum, to zamiast tego polecam: foodcourt w centrum handlowym Pavillion, restaurację Madam Kwan lub Din Tai Fung w tej samej galerii, foodcourt Lot 10 słynący z ogromnego wyboru lokalnego chińskiego jedzenia… Opcji jest sporo!

W Chinatown w Kuala Lumpur też dość ciężko dostać dobre lokalne jedzenie w zwykłych, nie turystycznych cenach. Mam tam kilka sprawdzonych miejsc, szczegóły tutaj.

Na Langkawi znajdziecie 1-2 mamaki, czyli knajpki z tanim lokalnym żarełkiem, reszta miejsc to niestety bardziej ekskluzywne restauracje – no ale cóż, taki to rynek.

6. Chodzenia bez parasola

rainwaterkl

W Malezji ciepło jest zawsze – amplitudy temperatur są tu minimalne. Ale sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie – od rana może świecić słońce, a w przeciągu kolejnych 20 minut nadejdą chmury i zacznie padać mocny – chociaż ciepły – deszcz. Dlatego zawsze trzeba mieć przy sobie mały składany parasol, który mieści się do torebki – bez niego zostaniecie unieruchomieni pod jakimś daszkiem na cały czas opadów, czyli nawet na 1-2 godziny! Dlaczego nie polecam kurtek czy peleryn przeciwdeszczowych? Bo są one zrobione z materiałów które nie przepuszczają powietrza. W Malezji jest gorąco nawet gdy pada, a do tego wilgotność jest na ogromnie wysokim poziomie. Zakładając pelerynę w 10 minut będziecie pocić się jak świnki w ukropie. Tak więc polecam parasol.

7. ZOO

Jeśli uwielbiacie zwierzątka, to w Malezji będziecie mieli mnóstwo okazji do zobaczenia ich – czy to na szlaku w dżungli, czy na ścianie w hotelu (gekony!), czy nawet w środku miasta (wielkie jaszczurki „monitor lizards” i małpki). Ale jedno czego nie polecam to malezyjskie ZOO. Zostały one wybudowane dość dawno temu i dosłownie żaden z ogrodów zoologicznych nie oferuje zwierzętom porządnych warunków do życia. Znak rozpoznawczy tych miejsc? Malutkie klatki i mikroskopijne wybiegi. 

Absolutnie nieetyczne show we słoniami w ZOO w Kuala Lumpur
Absolutnie nieetyczne show we słoniami w ZOO w Kuala Lumpur

No i wysokie ceny biletów – czasem trzeba zapłacić do 80RM za wejście! (80 zł)

8. Jeżdżenia samochodem

W Azji jak w innym świecie – zasady kodeksu drogowego w zasadzie nie obowiazują. Znacie ten moment z filmu „Piratów z Karaibów” gdy Keira Kneightley będąc w trudnej sytuacji rozmawia z hersztem piratów i powołuje się na „Kodeks Piratów”? Herszt odpowiada, że owszem kodeks zna, ale przecież to bardziej zbiór wskazówek niż nakazów…. 

Dokładnie takie samo podejście panuje w  Azji południowo-wschodniej. Niby zasady wszyscy znają, ale panuje reguła „Kto ma większą brykę, ten rządzi na drodze”. Czyli najwięcej praw mają autobusy i ciężarówki, a na samym końcu są piesi i rowerzyści, którym nikt nie ustąpi miejsca, a wręcz przeciwnie – czasem strąbi za przechodzenie na pasach (zdarzało mi się to). 

012177034_prevstill

Dodatkowo, żeby było jeszcze ciekawiej, w Malezji jeździ się po „brytyjsku”, czyli po odwrotnej stronie jezdni w porównianiu do Polski.

Cała ta plątanina, niekończące się zmienianie pasa, nie respektowanie świateł, wpychanie się na trzeciego – mają skutek taki, że Polak prowadzący auto w Malezji podczas swojego pierwszego tygodnia naraża się na setki potencjalnie bardzo niebezpiecznych sytuacji.

Dlatego wynajmu samochodów nie polecam i zawsze przestrzegam przed niebezpieczeństwem jazdy. 

A co zamiast samochodu? Bardzo wygodne autobusy, ewentualnie pociągi (chociaż wg mnie przegrywają z autobusami), albo można zawsze wynająć samochód z lokalnym kierowcą. 

 

 

4 myśli w temacie “Czego unikać w Malezji?”

  1. O małpkach sporo już słyszałam, bardzo często ludzie mylnie odczytują ich intencje. Podejście do nas bowiem nie oznacza iż małpka będzie jak miś koala zbyt zaspana żeby zauważyć naszą bliskość, górę weźmie ich złośliwość i zwyczajny zew natury.

  2. Fantastyczny post. Nie wiem czy się kiedyś wybiorę do Azji ale na pewno zapamiętam Twoje wskazówki 🙂 Pozdrawiam z mroźnej Szwecji!

  3. 1. W KualaLumpur uzywalismy aplikacji cos jak polskie mytaxi. Trasa przejazdu zaznaczona, oplata rowniez podana. Nigdy nas nie nacieli albo przynajmniej nam sie tak wydawalo 😉
    2. Korki są. Warto używać aplikacji Waze, ktora jak zauwazylem jest tam b.popularna. Aplikacja podaje optymalna trase przejazdow z uwzglednienieniem korkow. Mozna oszczedzic sporo czasu
    3. Małpki są urocze ale faktycznie lepiej sie nie zbliżac 🙂
    5. W Kuala jest multum restauracji, knajpek streetfoodów w postaci plastikowego stolika i krzesla. Mozna odniesc wrazenie ze Malajowie nic innego nie robia tylko jedzą. Żeby dobrze zjesc trzeba sie trzymac starej zasady. Zejsc z uczeszczanego szlaku turystycznego i usiasc tam gdzie duzo miejscowych.
    6. Oj tak, parasol obowiazkowy
    7. Zamiast zoo, jak juz ktos chce niech poszuka rehabilitacyjnych centrów dla zwierząt. Na przyklad Kuala Gandah elephant sanctuary. Oczywiscie robia tam pokazy dla turystow typu umyj slonia albo daj mu jesc ale przynajmniej z zalozenia te pieniadze ida na szczytny cel.
    8. Tu sie nie moge zgodzic. Wynajelismy auto i jezdzilismy sporo i w KL jak i poza miastem. Sytuacje na drodze, ktore widzialem nie odbiegaly od tego co mozna spotkac w Polsce. Brak kierunkowskazow, wyprzedzanie na ciaglej, ignorowanie strzalek skrętu, wpychanie się – nie jest to nowosc dla kierowcy z Polski. Poza tym odnioslem wrazenie ze jezdza generalnie znacznie wolniej niz u nas i tak samo wolniej wykonuja nie sygnalizowane manewry zmiany pasa ruchu. Da sie żyć 🙂

    1. Post jest napisany z mojej perspektywy mieszkania już 4 lata w Kuala Lumpur. Co do taxi – ja wolę Ubera, wychodzi taniej niż Myteksi (w tej chwili zmieniono nazwęm nazywa się Grab). Ale generalnie jakakolwiek opcja używania aplikacji mobilnej jest lepsza niż łapanie taxi na ulicy. A co do jeżdżenia: większość Polaków nie ma doświadczenia w jeżdżeniu po „brytyjskiej” stronie ulicy. Dodaj do tego szalony sposób jazdy i problem gotowy. Do tej pory przez 4 lata 2 z moich znajomych zginęło na drogach w Kuala Lumpur, bo wydawało im się że przecież to nic trudnego jeździć tu samochodem. Tak więc opinię o bezpieczeństwie pozostawiam każdemu do oceny. Pozdrawiam!

Dodaj komentarz