***Post jest częścią cyklu artykułów o Kerali, jednym z południowych stanów Indii. Miałam przyjemność podróżować po Kerali w ramach programu Kerala Blog Express – wycieczki na którą corocznie zapraszanych jest 30 blogerów podróżniczych z całego świata.
No dobrze, ten wpis jest dość oczywisty. Jestem ogromną fanką azjatyckiego jedzenia – malezyjskiego, japońskiego, chińskiego – ale to właśnie kuchnia indyjska jest moim numerem 1 od wielu, wielu lat. (i to się chyba nie zmieni, ta kuchnia jest po prostu najnajnajleeepsza!)
Na zachodzie to kuchnia północnoindyjska jest bardziej znana – chicken tikka masala i chleb naan są tak lubiane np. w Wielkiej Brytanii, że zostały ogłoszone narodowymi daniami brytyjskimi. Butter chicken, chicken tandoori – wszystkie te dania można nawet dostać w indyjskich restauracjach w Polsce.
Południowe Indie pod tym względem nie przebiły się jeszcze tak bardzo na kulinarnej mapie świata. Chociaż kuchnia Kerali czy Tamil Nadu jest równie smaczna co różna od tej północnoindyjskiej, w jakiś sposób poza krajami w których widoczna jest mniejszość południowoindyjska, ciężko jest dostać jakiekolwiek danie z tego regionu.

Kilka subiektywnych stwierdzeń o kuchni południowoindyjskiej:
-jest dobrze przyprawiona. Jest jednak spora różnica między kuchnią ostrą (np. Malezyjską czy syczuańską, w której używa się różnego rodzaju chilli), a dorze przyprawioną, jak w Indiach – gdzie dodaje się kurkumy, kminu, garam masala – a które razem podkreślają smak dania, nie zabijając oryginalnego smaku składników. Jak dla mnie – idealnie!
-używa się tu dużo ryżu, jako że dzięki łagodnemu klimatowi ryż uprawia się tu cały rok – jednak najczęściej ryż zobaczycie na talerzu nie jako białe ziarenka, a jako placki ryżowe typu appam lub idly.
-jeśli już o ryżu mowa: w Kerali rośnie specjalny gatunek „czerwonego” ryżu o dużych, okrągłych ziarenkach – wygląda trochę jak kasza pęczak, a smakuje bardzo delikatnie i kremowo

-praktycznie w każdym daniu wykorzystuje się kokosy i banany – od miąszu, przez kwiaty bananowca, wodę z kokosa i mleczko kokosowe
-śniadanie keralskie zostało uznane za jedno z najciekawszych i najsmaczniejszych na świecie – chodzi o cały zestaw dań, które spożywa się tu rano 🙂

Dlaczego dania Keralskie są takie smaczne?
Głównie dzięki historii tego pięknego rejonu. Pamiętacie czasy, gdy podróżnicy z Hiszpanii i Portugalii żeglowali do Indii w poszukiwaniu przypraw będących równie wartościowe co złoto? Vasco Da Gama i jego kumple szukali właśnie drogi do Kerali, która była indyjską stolicą przypraw. Do teraz hoduje się tu większość pieprzu, kardamonu, cynamonu, herbaty i kawy w całych Indiach, a ich jakość jest znana w całym świecie.
Możecie więc spodziewać się sporej ilości korzennych przypraw w każdym daniu, doprawionych odświeżającym mleczkiem kokosowym. Czyż to nie brzmi cudownie?

Top 10 dań w Kerali, których trzeba spróbować:
1) Idly
Danie śniadaniowe, małe placuszki z mąki ryżowej robione na parze. W środku są aromatyczne, ale żeby w pełni docenić ich smak, należy je zamoczyć w lekkim kokosowym curry z warzywami. Eksplozja doznań! Miękki, gąbczasty placuszek nasiąka curry, a gdzieś na języku czujecie chrupkość fasolki i marchewki… Po przełknięciu w ustach pozostaje smak kokosa, który zawarty jest w curry. Dzień nie może być zły jeśli zaczniecie go z idly!

2) Appom
Cieniutkie jak kartka papieru placuszki ze sfermentowanej mąki ryżowej, gąbczaste w środku i lekko chrupiące na końcach. Zawsze są robione na świeżo, wiec możecie zobaczyć proces tworzenia przez kucharza na własne oczy. Traktowane jako chleb i dodawane do większości dań jako element obowiązkowy – zwłaszcza jeśli jecie curry.

3) Dosa
Po raz kolejny, zrobiona z mąki ryżowej – ale też soczewicy. Chrupiący, cienki naleśnik, zrolowany i maczany w lekko ostrym curry. W środku mogą być ziemniaki przyprawione garam masala, może być kalafior, może być cebula. Dosa musi być duża! Restauracje często konkurują między sobą o zaszczytne miano tej, która serwuje największą dosę w okolicy – ich rozmiary dochodzą do 1 metra!

4) Puttu
Puder ryżowy wymieszany w wiórkami kokosowymi, wsadzony do pustych bambusów i gotowane na parze (stąd ich walcowaty kształt). Same w obie puttu są lekko kokosowe w smaku, ale nie są zbyt wyraziste. Podaje je się jako dodatek do curry o mocnym, zdecydowanym smaku, np. kadala – ciemnego curry z cieciorką i chilli.
5) Rybne moilee
Czyli rybne curry, w keralskim stylu. Czego tu nie ma! Porządne, grube kawałki ryby, mleko kokosowe (3 rodzaje: z pierwszego tłoczenia, a także drugiego i trzeciego – dodaje się je w określonej kolejności), pomidory, cebula, imbir, czosnek, ziarna musztardy… Koniec końców, powstaje curry w którym to ryba, a nie sos gra głowną rolę – curry nie może być zbyt ostre lub przytłaczające. Smakuje pysznie z czerwonym ryżem! Można też zamiast ryby dodać np. krewetki.

6) Thoral
Leciutka jak mgiełka szatkowana kapusta, gotowana z wiórkami kokosowymi, pokrojonymi na malutkie kawałki warzywami, chilli i cebulką. Przyprawy są tu delikatne, czuć silnie naturalną słodycz kapusty doprawioną aromatycznym kokosem. Możecie jeść thoral zamiast ryżu, dobrze się komponuje z curry!

7) Avial
I znów danie wegetariańskie – nie wiem czemu, na czas wycieczki do Kerali zamieniłam się praktycznie w wegetariankę. Wybór dań wege jest ogromny – a wszystkie równie pyszne!
Avial to łagodne wegetariańskie curry w mleczku kokosowym – czasem ciężko je przełknąć, bo dodaje się tu m.in. warzywa o mocnej łodydze, albo części korzeni – można więc trafić na kawałki, które trzeba dyskretnie wypluć. Ale oznacza to, że smak jest naprawdę ciekawy – bo w jakim innym daniu traficie na ogórka, fasolkę szparagową, ale też tajemniczo brzmiące snakegourd (smocze warzywo), elephant yam (słoniowe ziemniaki) czy kawałki banana?

8) Sadya
Tradycyjna keralska uczta, którą podaje się na specjalnych okazjach, jak wesela czy bankiety.
Na wielkim liściu bananowca, który pełni rolę talerza, znajdziecie od 10 do 20 różnych dań! Oczywiście każdego z nich dostaniecie tylko troszeczkę – sztuczką jest spróbowanie wszystkiego i zdecydowanie się na to, co smakuje wam najbardziej – dokładki są darmowe! Wokół stołu chodzą kelnerzy w miskami pełnymi wszystkich dań i dokładają wszystkiego na życzenie.
Czego tu nie ma!
Od pikli z mango i lemonki, przez ryż z curry, sałatkę z buraków, sałatkę z kokosa, avial, thoran, chipsy bananowe (to kolejna specjalność w Kerali), banany i obowiązkowo conajmniej 1 deser (pudding z mango lub payasam – patrz poniżej). Nie da się czuć głodnym po zjedzeniu sadya!
Sadya je się rękami (a właściwie wyłącznie prawą ręką), a dania powinno się jeść w konkretnej kolejności. Ja podczas jedzenia radziłam się pana po mojej lewej stronie 🙂

Po jedzeniu należy złożyć liść wpół, a jeśli chce się wstać od stołu, należy najpierw zapytać 2 najbliżej siedzące osoby o pozwolenie.
9) Payasam
Absolutny hit deserowy! Makaron ryżowy typu nitki, pokrojony na krótkie odcinki, zanurzony w słodkim mleku kokosowym z rodzynkami i orzechami nerkowca (Kerala z nich słynie!) i kardamonem. Wszystko razem gotuje się na wolnym ogniu razem z cukrem i powstaje gęsta, słodka maź o wyraźnym korzennym posmaku. Mój deser numer 1!

10) Ananasy smażone na maśle
Najprostsza rzecz na świecie, a taka pyszna! Świeży ananas, pokrojony na malutkie kawałeczki, smaży się na maśle i dodaje cukier palmowy i cynamon. Po skarmelizowaniu na górę można położyć bitą śmietanę lub kulkę lodów. Ideaaaalny deser!
Ale mi smaka narobiłaś! Większość to tutaj jedne z moich ulubionych dań
Haha cieszę się! Pozdrawiam serdecznie!
Przypadł mi do gustu duży wybór dań wegetariańskich. Tą mieszanką z liścia chętnie bym się uraczyła.Taki kontakt z jedzeniem i naturą bardzo mi odpowiada.
Dla wegetarian całe Indie to raj 🙂 Nawet mięsożercy jak ja rezygnują tam z mięsa!
dziękuję za wszystkie opowieści z Kerali ale nie tylko, jesteś prawdziwą skarbnica wiedzy, pozdrawiam serdecznie i do kolejnego wpisu
j
Bardzo dziękuję! I serdecznie pozdrawiam z Kuala Lumpur!
Wszystko pyszne, no moze poza tymi ryzowymi sfermentowanymi plackami 🙂 Dla mnie – nie do przelkniecia 🙂 Ale poza tym keralskie jedzenie bylo cacy 🙂
wszystko bym zjadła z tych zdjęć!!!uwielbiam kuchnię indyjską ( albo to,co w PL nazywa się indyjską) nawet czasem próbuję coś w domu gotować, wiadomo,że to tylko marne podróby ale zawsze … 🙂
O jaaaa…. nie lubię kuchni indyjskiej, ale ten wpis jest bardzo zachęcający! Jak będę mieć okazję to chętnie spróbuję ktoregoś z tych dań. Szczególnie ten deser z makaronu ryżowego brzmi pychaaa 😀
głodna się zrobiłam -chociaż zdecydowanie wolę kuchnię tajską. ale wszystko co pachnie Azją I wykręca mordkę od pikantności bardzo lubię 🙂
O rety, o rety, o retyyy!!! Znowu jak czytam Twoje wpisy to mi kiszki marsza zaczynają grać 🙂 Rzadko mam okazję zjeść coś indyjskiego. A szkoda, bo z tych potraw, które pokazałaś, to pochłonęłabym dosłownie wszystkie. Jak myślisz, czy Payasam dałabym radę przygotować w domu? Patrząc na składniki, wszystko jestem w stanie mieć 🙂
Jasne! Próbuj i koniecznie daj znać jak poszło! Makaron powinien być rozgotowany, więc raczej nie może się nie udać 🙂
A ten walec Puttu jak się je? W dłoń i ogryzamy 😉
Oczywiście! Po azjatycku tylko ręką 🙂 Ale trzeba jeszcze pomoczyć w curry więc może lepiej widelcem.
Wszystkie wyglądają rewelacyjnie! Też lubię azjatycką kuchnię, mleczko kokosowe w daniach od razu podwyższa ich ocenę 😉 Bardzo fajny i dokładny wpis, na pewno mi się przyda, bo od jakiegoś czas Kerala jest na mojej liście 🙂 Mniam.
p.s. Świetnie wyglądasz w tym stroju 🙂