Azjaci są dziwni. To już chyba wszyscy wiedzą. Mają swoje bziki i fetysze, dziwne i dziwniejsze.
Jednym z ciekawszych jest obsesja na punkcie defekacji i łazienek., najbardziej widoczna w Japonii- spotkać tam można toalety high-tech z podgrzewaną klapą, wbudowanym mp3 itd. Toaletowa mania rozprzestrzenia się już na inne kraje, trafiła też do Malezji – w postaci knajpki T-Bowl.
Nazwa jest skrótem od „Toilet Bowl” i właśnie muszlą klozetową i łazienką zafascynowani byli założyciele tej sieci franszyzowej.
Poniżej maskotki sieci: sedes, kupa i… spłuczka?
Logo T-Bowl:
Goście siedzą na sedesach, pod blatem stołów zamontowane są umywalki. Pod ścianami zamontowane są prysznice i zasłonki prysznicowe.
Przy wejściu stoi pełnowymiarowa wanna z manekinem biorącym kąpiel w środku.
Kelnerzy ubrani są w piżamki, panowie noszą też czapeczki do spania.
Najciekawsze są jednak dania, wizualnie nawiązujące do „biegunki”, „wymiotów” i „kupy”. Nie ma to jak azjatycki klimat 🙂 Wszystko podane jest oczywiście na talerzach i miskach w kształcie wanieniek lub sedesów.
Usłyszałam o tym miejscu w środę, od kolegi z pracy – więc już w sobotę musiałam sprawdzić, jak to tak naprawdę wygląda! Towarzyszyła mi Sacha, koleżanka z AIESEC w Malezji.
Na pierwszy ogień danie główne, czyli ryż zapiekany z serem, z kurczakiem i warzywami. W misce klozetowej prezentuje się niezgorszo. Do tego czekoladowa bubble tea z kuleczkami tapioki. Smak: 5/10, nic specjalnego, bardzo europejski smak (bez chilli i ostrych przypraw).
Na deser specjalność zakładu, czyli lody czekoladowo/waniliowe z truskawkami, kiwi i mango. W oczywistym kształcie. I to właśnie one były najsmaczniejsze! Smak 10/10!
Pozycje z menu na które chętnie wybiorę się do T-Bowl jeszcze raz obejmują:
zupę cappucino-grzybową (zdj po lewej, w wanience) – zauważcie szczoteczkę do zębów wpiętą w menu!
mrożony napój z misiem z bitej śmietany na górze
i jakiś inny deser, jako że wszystkie prezentowały się ciekawie.
UPDATE 2014:
Knajpki nie ma już w Sungai Wang. Nie jestem pewna, czy otworzono kolejną filię w KL. Jedna na pewno jest w Penangu.
Zielona herbata z mlekiem?? Szaleństwo jakieś!
fajna ta wielka „sadzwka” 🙂 trochę wody, a ile radości i ochłody! 🙂