Przesądy z życia wzięte
-Nie parkuj tutaj, może po drugiej stronie – zasugerował kolega kierowcy, który prowadził Protona. Parkowaliśmy właśnie przy restauracji z pysznymi chińskimi kluskami z wieprzowiną (mniam!). Ale najwyraźniej najprostszy sposób parkowania nie wchodził tym razem w grę.-Tutaj jest bananowiec, uważaj. Wieczorem wyjdzie z niego duch i może cię przestaszyć na śmierć, lepiej już zaparkować trochę dalej niż spotkać się z duchem, no nie? – uzasadnił prośbę. Śmieszna historia? Nie, raczej standard, jeśli spędza się większość czasu z Malezyjczykami. Ku mojemu zdziwieniu, mimo tego, że większość ludzi tutaj to muzułmanie, a zaraz po nich buddyści i hindusi, stare podania i historie o duchach trzymają się mocno.

Feng Shui i inne takie…
Religia koegzystuje tutaj z historiami opowiadanymi przez dziadków, a przesądy są o wiele bardziej widoczne niż w Europie. Można powiedzieć, że tradycyjna folkowa kultura ludzi z dżungli wymieszała się z oficjalnymi nurtami islamu, hinduizmu i buddyzmu – i tak powstały unikalne religie Malezji. Najbardziej widać to w przypadku muzułmanów – oprócz duchów wieżą oni w demony, anioły, interwencje sił nadprzyrodzonych itp. Do tego silna wiara w moc feng shui – na przykład przy ostatniej przeprowadzce przestrzegano mnie, żeby nie ustawiać łóżka w kierunku zgodnym z wyjściem z mieszkania – podobno spanie w pozycji w której stopy wskazują wyjście z meiszkania sprawi, że umrzemy we śnie i właśnie tak nasze ciało zostanie wyciągnięte z mieszkania – nogami do przodu. O UFO jakoś nikt nie wspomina, ale myślę że to tylko kwestia czasu. A jesli popełni się samobójstwo w czerwonym ubraniu, na 100% wróci się na Ziemię jako duch. To według Chińczyków.
Zamek? A gdzie tam, w Malezji dla duchów liczy się wyłącznie…
W Malezji nie ma zamków w których straszy Biała Dama, są za to stare drzewa, pustostany w mieście i dużo osób które „to” widziały. Kogokolwiek się zapyta – każdy zna „kogoś” kto doświadczył kontaktu z duchem. Trochę przypomina mi to sytuację z tradycyjnej staropolskiej wsi, kiedy to Świtezianki i inne strzygi można było znaleźć w okolicy każdego jeziorka. Tutaj co wieś, co region, to inne przesądy – które bierze się tu bardzo na serio. Najbardziej nawiedzonymi rejonami są… autostrady. Sporo osób twierdzi, że widziało duchy zmarłych w wypadkach osób w okolicach szosy, częste są przypadki widywania pontiaków (stworów które za życia były ciężarnymi kobietami, które zmarły jednak przed porodem – piją one ludzką krew). Jednym z najbardziej przerażajacych miejsc po zmroku jest podobno autostrada E8 z Kuala Lumpur do Karak. Jest o niej nawet wzmianka na Wikipedii.

Innym miejscem na które trzeba uważać, są lustra w szkole – nie należy malować na nich oczu, bo można zobaczyć wejście do piekła.

Rasistowskie duchy?
Po wypytaniu lokalnych znajomych doszłam do ciekawego wniosku – w Malezji duchy są rasistami! Chinczycy widzą tylko chińskie duchy ze skośnymi oczami, Malajowie zjawy o śniadej cerze itp. Przypadki mieszane, np Indus widzący chińskiego ducha, nie zdarzają się. Wygląda na to, że rząd ma w sprawie rasizmu wśród duchów sporo do zrobienia 🙂
Chińskie Święto Głodnych Duchów
Jednym z ciekawszych świąt jest chińskie święto Głodnych Duchów. Jest to właściwie nie tyle święto, co cały miesiąc, podczas którego podobno wejście do świata ludzi ze świata duchów jest otwarte i zjawy mogą swobodnie przemieszczać się po świecie śmiertelników. Zwykle nie są to złe duchy, a przodkowie, przybywający sprawdzić czy z rodziną wszystko w porządku. Ludzie całkiem serio wierzą w święto Głodnych Duchów i przez cały miesiąc mało kto wychodzi z domu po zmroku (nawet kluby i dyskoteki odnotowują niższą frekwencję). Na ulicach stają sceny na których w ciągu dnia grane są chińskie sztuki teatralne, a najczęściej chińska opera. Co ciekawe – przed sceną jest ustawiona z krzeseł widownia, ale zwykle nikt tam nie siada. Pierwsze 1-2 rzędy zarezerwowane są dla duchów – tak naprawdę cały program teatralny jest dla duchów, a nie dla ludzi! Dlatego częstym widokiem jest grupa operowa lub teatralna grająca spektakl dla… pustej (przynajmniej gołym okiem) widowni.

Dla duchów wystawia się też w tym czasie jedzenie – najczęściej na chodniku lub poboczu drogi znaleźć można słodycze, ciasta i owoce. Jakkolwiek kusząco by nie wygladały, nie należy ich zabierać, bo duch może nas przeklnąć. Ale i tak myślę że uliczne psy i koty mają w tym czasie niezłe święto!

Co jeszcze robi się dla duchów w tym czasie? Przekazuje się im podarunki. Jednak duch nie może po prostu wziąć prezentu i wrócić w zaświaty. Taki prezent, aby móc podróżować w czasoprzestrzeni, musi zostać spalony. A Chińczycy kochaja swoich przodków, nie będą więc wysyłać im tylko owoców i świeczek, o nie. Produkuje się więc papierowe smartfony, samochody i pęczki sztucznych banknotów, które można potem spokojnie spalić w domowym zaciszu i nie martwić się o samopoczucie przodków przez następny rok. Logiczne, prawda?


Czy przesądy i wierzenia w duchy Malezyjczyków są jakieś specjalnie wyjątkowe? Wydaje mi się czasem, że nie bardziej, niż polska wiara w egzorcyzmy i tym podobne…
Rzeczywiście wesoło tam w Malezji 😀
Oj, zawsze! Nawet jak akurat duchów nie ma 🙂
ten dal niedawno niezle do pieca 🙂
Haha taaak ten gość stał się wręcz ikoną popkultury, widziałam nawet tshirty z jego podobizną 😉 Co kraj, to szaman!
„…Czy przesądy i wierzenia w duchy Malezyjczyków są jakieś specjalnie wyjątkowe? Wydaje mi się czasem, że nie bardziej, niż polska wiara w egzorcyzmy i tym podobne…”
No nie jestem pewien, w Polsce religie traktuje się jako tradycję a jej rdzeń – wiarę w transcendencję – jako niezrozumiałą abstrakcję. Gdy tymczasem w Malezji praktycznie nikt nie ma wątpliwości i ODCZUWA EMOCJE w stosunku do Najwyższego, bóstw czy innych duchów.
By to jakoś konkretnie sprecyzować, działania w sferze publicznej w Polsce z miejsca są wyszydzane przez wojujących Ateuszy – of course najsilniejsi są w internecie – gdy tymczasem w Malezji mało kto ma jakikolwiek problem z publicznym przeżywaniem iluminacji.