Malezja tu kraj muzułmański – ale czy oznacza to, że wieczorami ulice zamierają, a wszyscy siedzą w domu i grają w mahjonga. Jest mnóstwo sposobów na wieczorną rozrywkę, a w centrum ulice są pełne ludzi aż do rana – trzeba tylko wiedzieć, gdzie.
Oto krótki przewodnik po sposobach na piątkową imprezę w Kuala Lumpur.
A) Sposób pierwszy – Malajski*
(* w nazwie odnoszę się do grup społecznych bardzo stereotypowo, nie znaczy to oczywiście że np. w pierwszym przykładzie robią to tylko Malajowie)
Najczęściej spotykany jeśli macie znajomych Malajów i choćby koledzy z pracy chcą pokazać wam nocne życie.
Trafiło mi się to na początku mojego pobytu, zostałam zaproszona właśnie na tego typu „imprezę” przez znajomych. Byłam ciekawa, jak będzie, bo bo przecież muzułmanie nie piją alkoholu i raczej nie chodzą do barów.
Kumple odebrali mnie z domu, i pojechalismy do knajpki. Kolacja, rozmowy, śmiech – normalne przygotowanie do imprezy. Po jakiejś godzinie zwykle pada hasło: no, to idziemy! Po czym wszyscy przenoszą się do…. kolejnej knajpki, gdzie znowu się siedzi i je. A po niej do jeszcze innej, na deser albo sok. Jest też duża szansa, że uda wam się spróbować świeżych durianów.
A potem… wszyscy wracają do domu. Klubu, tańców – nie stwierdzono. Chodzi w tym bardziej o spędzanie razem czasu, i nazywa się to „imprezą”.
Bądźcie więc przygotowani na tego typu okoliczność, przed wieczorem nastawcie się na dużą ilość jedzenia, a buty na obcasie i imprezowe ciuchy zostawcie w domu. No i bawcie się dobrze, w końcu o to chodzi!
A gdzie jeszcze mogą was potencjalnie zabrać Malajowie wieczorem? Np do iCity, czyli miasta świateł – jest to atrakcja zlokalizowana nieco za miastem, w której stworzono całe „miasto”, a nawet las z lamp LED. Wszystko jest pięknie oświetlone, przyjeżdża się tam bardziej na wieczorny spacer i przejażdżkę karuzelami. Alkoholu nie stwierdzono, z napojów dostępne są tylko wielokolorowe „bubble tea”. Jest tam też tzw. śnieżna komnata, czyli jakby wielka chłodnia ze sztucznym śniegiem. Za odpowiednią opłatą można wypożyczyć kurtkę i czapkę, wejść do środka i ulepić bałwana (czy ten śnieg się wogóle klei jakoś? W sumie nawet nie jestem pewna), podziwiając stojące gdzieniegdzie figurki pingwinów i misiów polarnych. iCity jest znane jako popularne miejsce na randki dla par arabskich (ona – całkiem zasłonięta, on w t-shircie, razem spacerują, raczej nie trzymając się za ręce).
B) Sposób chinsko-indyjski
Najczęściej ekspaci i turyści preferują właśnie ten typ.
Przystanek pierwszy – kolacja, np. w centrum handlowym Pavillion w centrum miasta, albo w położonym nieopodal ulicznym foodcourcie w Bukit Bintang. (dojazd – kolejka monorail, stacja Bukit Bintang)
Stoiska uliczne wyglądają tak, i serwują głównie chińskie jedzonko:
Do tego piweczko i można ruszać dalej. Zaraz obok zaczyna się bowiem ulica Changkat, centrum życia nocnego w KL.
Dojście do ulicy jest łatwo rozpoznawalne, wypełnione salonami masażu, przed którymi stoją naganiacze i starają się wcisnąć w rękę ulotki i podszepnąć cenę tzw „happy massage”, czyli po prostu tzw usług dodatkowych. Zaraz obok, na krawężniku, stoją „ladyboys” – czasem naprawdę trudno zgadnąć, którą płeć reprezentują – i oferują usługi za które podobno można się targować (nie wiem, nie próbowałam). Są też widoczne na pierwszy rzut oka burdele, z różowym korytarzem prowadzącym do środka i paniami siedzącymi na krzesłach przed wejściem. Idąc na imprezę należy też uważać pod nogi – w nocy okolice Changkat wypełniają się różnego rodzaju żebrakami, często bez rąk i bez nóg, odpychającymi się na deskorolkach i trzymającymi w ustach kubek na datki.
Tu uliczka za dnia (pusto):
A tu w nocy -dzieje się!
Sama ulica Changkat to zbiorowisko klubów i pubów – od klubów latynoskich, gdzie można tańczyć salsę popijając mojito, przez irlandzkie puby gdzie Guinness leje się strumieniami, po indyjskie kluby z muzyką bollywood.
Nieopodal znajduje się klub Zouk, czyli najpopularniejsze miejsce na imprezy w Kuala Lumpur. Muzyka dance, duży parkiet do tańca i najdroższe drinki w mieście. Jeśli będziecie w okolicy, dobra rada : do wejścia są 2 kolejki – jedna dla miejscowych, którzy za wejście muszą zapłacić 80 RM, druga dla turystów, w której po okazaniu paszportu można wejść za darmo – ale tylko przed 1 w nocy, potem wejście dla turystów jest likwidowane i trzeba za wejście płacić jak Malezyjczycy.
Wejście do klubów w Changkat bywa płatne – zwłaszcza do większych miejsc, w których oprócz stolików jest też choćby niewielki parkiet do tańca. Kobiety zwykle wchodzą za darmo, panowie płacą od 10 RM aż do 300 RM. Zdarza się, że oficjalnie wejście jest darmo, ale trzeba na wejściu kupić butelkę alkoholu, np. wódkę za 500 RM.
Sam alkohol jest dość drogi, piwo kosztuję ok 20-30 RM za szklankę lub 150 RM za wieżę piwną – jak na zdjęciu poniżej.
Całe szczęście, w Malezji odkryto już wynalazek „Ladies Night” i prawie codziennie w jednym z klubów wszystkie panie otrzymują nielimitowane drinki za darmo. Wystarczy przejść się i popytać, z mojego doświadczenia wiem że nawet w sobotni wieczór można znaleźć tego typu imprezę.
Imprezy zaczynają się na poważnie koło północy, wcześniej ludzie po prostu siedzą i popijają drinki. Ostatnie piosenki grane są w klubach około 3-4 nad ranem.
Potem wszyscy przenoszą się na wczesne śniadanko w mamaku, czyli knajpce ulicznej serwującej smażony ryż i kluski. Inna opcja (odkryłam ją w tym tygodniu): rozmrażane jedzenie ze sklepików 7-eleven. Te 24-godzinne sklepy typu „Żabka” od jakiegoś czasu dysponują też lodówkami z mrożonymi daniami kuchni tajskiej i malezyjskiej (nasi lemak, zupa wonton itp). Kupuje się to, dolewa trochę wody i rozmraża w sklepowej mikrofalówce przez 4 minuty. Obok kasy jest zwykle stoliczek do konsumpcji.
Tak właśnie wyglądał nasz rozmrożony posiłek:
Zupka z pierożkami wonton, zaskakująco dobra w smaku – może to z powodu pierożków które zawierały całe krewetki, a nie tylko farsz. Dodatkowo – makaron jest normalny, a nie żółty i gumowaty jak w zupkach chińskich z proszku. Nic specjalnego, oczywiście nie umywa się do normalnego, świeżego jedzenia – ale jak na nocną przegryzkę jest ok.
Inna opcja na wieczór imprezowo-chiński: karaoke! Wczoraj byłam właśnie na karaoke ze znajomymi.
Europejczykom karaoke kojarzy się zwykle z barem pełnym ludzi, którzy wrzeszczą słowa piosenki śledząc je na ekranie na ścianie.
Otóż w Azji wygląda to zupełnie inaczej.
Wynajmuje się pokój na godziny. W pokoju ma sie 2-3 ekrany, kanapy, mikrofony i klimatyzację działającą tak silnie, że można zmarznąć.
Pokojów jest naprawdę dużo – nasz miał numer 65!
Byliśmy w sobotę, więc wykupiliśmy pakiecik imprezowy, w którego skład wchodzą oprócz pokoju także drinki alkoholowe i nielimitowany bufet z jedzeniem.
Do śpiewania wybrać można piosenki angielskie, chińskie, koreańskie lub japońskie, a wybiera się je na jednym z dotykowych ekranów.
Przed śpiewaniem skorzystaliśmy z bufetu, naprawdę niezłego! Było i spaghetti carbonara, i grillowane warzywka, i świeże sushi, kraby i nawet przegrzebki (jadłam po raz drugi w życiu, wciąż uważam że są pyszne, ale przereklamowane).
Bufet i jedzonko:
A to pokój:
Samo śpiewanie wymaga od Europejczyków wcześniejszego wypicia piwka lub dwóch – śpiewa się bowiem SOLO, do mikrofonu. Nikt nie jest nieśmiały, wszyscy po kolei mniej lub bardziej nieudolnie starają się odtworzyć swoje ulubione piosenki.
Do tego kolega z Hong Kongu wprowadził nas w styl karaoke ze swoich rejonów: śpiewa się, jednocześnie tańcząc, przez co karaoke zamienia sie w prywatną imprezę.
Niektórzy oprócz alkoholu preferują też inne wspomagacze podczas śpiewania – z pokoju naprzeciwko dobiegała nas silna woń trawki.
Jeśli wybieracie się do KL i macie ochotę na imprezę w konkretnym stylu, piszcie i pytajcie – postaram się was odpowiednio nakierować.
.Cześć, za 8 dni lądujemy w KL o 23.30 i mamy czas do 6.30 . o 7/7.30musimy być na lotnisku international bo o 9.30 mamy lotna Bali. Jak najlepiej spożytkować tą noc , gdzie jechać, co zobaczyć? oczywiście wieże musimy zobaczyć:-) gdzie jechać coś zjeść, zobaczyć ich kulturę, może jest jakieś dostępne miejsce nocą, aby zobaczyć panoramę miasta. Planujemy wziąć taksówkę na całą noc zakładam koszt około 300/400 malezyjskiej waluty. W sumie już tam nie pojedziemy więc nie będziemy sobie żałować ::-)
Cześć Kuba! Apropo zwiedzania nocnego, to większość miejsc jest zamknięta niestety. Wieże z zewnątrz możecie zobaczyć, ale park i fontanny są chyba zamykane po północy (nie jestem pewna). Jedynym takim miejscem, które żyje nocą, jest ulica Changkat – ulica klubów i pubów. Przylega do niej ulica Jalan Alor, czyli ulica z jedzeniem ulicznym, owocami itp – otwarta jest głównie nocą, polecam się przejść tam na dobre, tanie jedzonko! Jeśli chodzi o widok z panoramą, możecie pojechać do SkyBar (klub w centrum z pięknym widokiem na centrum i wieże) albo do Marini’s 57 (zaraz przy wieżach, pub na 57-mym piętrze wieżowca). Jeśli planujecie wchodzić do klubu/pubu, musisz mieć długie spodnie i porządne buty, dla kobiet obowiązuje sukienka i buty z zakrytymi palcami (płaskie albo na obcasie). Apropo taxi na noc to nie mam pojęcia, stawki nocą są podwójne za przejazdy, więc może was to trochę więcej kosztować.
Jak byliśmy w KL zastanawialiśmy się jak wygląda życie nocne w kraju (jednak) muzułmańskim i Twój wpis bardzo zaspokaja naszą ciekawość 😀 Mnie przypadł do gustu sposób chińsko-indyjski 😀 …po odpowiedniej ilości %%% mogłabym spróbować swoich sił w karaoke z układem tanecznym haha 😀 Buziaki :*
Monika, karoke koniecznie zrobimy następnym razem! Znam dobre miejsca 😉
Super 😀 Ja jestem zaaa tylko muszę przekonać Bartka hihihi bo jemu trzeba będzie więcej %%% do śpiewania 😀 (mnie wystarczą 3 Tigery 😉 )
Noo koniecznie, nastepnym razem! Ja tez myslalam ze nie lubie spiewac, ale juz po 1 piwku jest jakby latwiej 😉
Hej! Wybieramy się do Malezji pod koniec czerwca, dokładnie 22 lądujemy w KL. Mam pytanie troszkę z boku życia nocnego, ale nie do końca a mianowicie jak wygląda kwestia zakupu alko? Wiem, że w tym okresie przypada ramadan. Czy to oznacza, że o zakupie napojów wyskokowych możemy zapomnieć?
Alkohol zawsze można kupić, w Ramadanie też. Są specjalne sklepy z alkoholem albo można też kupić w supermarketach, w wydzielonym miejscu z produktami „non halal”. Tylko ceny alkoholu w Malezji są bardzo wysokie, więc nie polecam. Lokalne piwo, np. Tiger w sklepie kosztuje ok 7-9RM za puszkę, w pubie 25-30 za szklankę albo butelkę. Mocniejsze napoje niestety jeszcze gorzej – butelka wódki to koszt min 100RM, w klubie lub publie dwu- lub trzykrotnie więcej.
Czyli najlepiej kupić coś na lotnisku i wozić ze sobą w plecaczku? 🙂
Można 🙂 Tyle że są limity w ilości wwożonego alkoholu, najpierw sprawdź ile można przywieźć. Niektóre wyspy,jak Langkawi i Tioman mają status duty free i alkohol jest tam w lepszych cenach 🙂
To gdzie idziemy Zuza za dwa tygodnie??
Za 2 tygodnie? Nic nie wiem 😛 Ale opcji jest sporo! 🙂
Hej! Mam pytanka odnośnie tematu 🙂
O której godzinie mniej więcej zaczynają się imprezy na tej ulicy? I ile kosztowało wykupienie tego pakietu na karaoke? Alkohol był w tej „ofercie” 😉 nielimitowany tak jak jedzenie? 🙂
Imprezy zaczynają się ok 9=10 wieczorem. Pakiet karaoke ok 100zł za osobę, alkohol niestety limitowany, płatny od butelki.
Dzięki! Zawsze odpuszczałam sobie imprezy na zagranicznych wycieczkach, ale tym razem chyba się skuszę na zobaczenie tego nocnego życia 🙂 Pozdrawiam! 🙂
Witam. Czy w Kuala Lumpur są kasyna? Czy trawkę można kupić na ulicy?
Kasyna są nielegalne. Za narkotyki dostaje się karę śmierci, więc nie polecam. Pzdr.
Gratuluję Zuza – świetny blog,pisany z dużą wyobraźnią,”kopalnia wiedzy „. Będę w KL za dwa miesiące,na początku marca.Jeżeli mogę ,chętnie zrewanżuję się za przekazaną wiedzę…
Może masz jakieś życzenia ?
Czesc Ania! Ciesze sie ze moglam pomoc moimi informacjami 🙂 Jasne, polskie produkty zawsze chetnie przyjme! Jeszcze nie jestem pewna co bede potrzebowac, jako ze dopiero wrocilam z Polski w tym tygodniu… Najlepiej napisz mi wiadomosc na Fb (www.fb.com/zuinasia) i mozemy sie zgrac na jakies spotkanie w KL. Pozdrawiam!
sposób malajski – coś dla mnie! właśnie kupiłam bilety do Kuala Lumpur na sierpień 🙂