Największa wyprzedaż książek na świecie. 3 mln książek w jednym miejscu. Gdzie? Oczywiście w Malezji.
„Big Bad Wolf Books sale” to gigantyczna impreza organizowana już kolejny raz. Poza wyprzedażą książki są tu dość drogie z powodu podatku, wynoszącego prawie 100% ceny pozycji. Do tego biblioteki publiczne są w słabym stanie, nieuporządkowane i chaotyczne, w związku z tym są raczej niepopularne.
Jedynym dobrym źródłem książek są tu biblioteki uniwersyteckie, ale oczywiście trzeba być studentem aby z nich skorzystać.
Dlatego też większość ludzi czeka na coroczną wyprzedaż, aby obłowić się w lektury na cały rok.
Zasada wyprzedaży „Big Bad Wolf” jest prosta – wszystkie książki są przecenione od 75% do 95% ceny. Daje to średnio 8 RM za książkę. Najtańsze znalazłam za 1 RM, najdroższa pozycja (album ze zdjęciami architektury, wielki i gruby) kosztowała 200 RM.
A to nasza ekipa przed wejściem:
Impreza cieszy się OGROMNĄ popularnością. I mimo że trwa 2 tygodnie, oczywiście najwięcej odwiedzających odwiedza ją podczas pierwszego weekendu, żeby zdobyć najlepsze książki zanim kupi je ktoś inny.
W związku z oczekiwanym tłumem, w tym roku pierwsze 63 godziny wyprzedaż otwarta była non-stop, w dzień i w nocy.
Korzystając z tego typu możliwości, wybraliśmy się ze znajomymi na „nocne łowy książek”. Zjedliśmy kolację o 9 (pyszny cheese naan!) i ruszyliśmy w drogę. Korki trochę utrudniły nam życie i dotarliśmy na miejsce o 11 wieczorem.
Rozdzieliliśmy się i umówiliśmy się na zbiórkę o 1.30.
Tak wyglądała sala koło północy:
Ludzie wszędzie! Z wózkami, siatkami z Ikei, plecakami… Najbardziej popularne były jednak kartony – kiedy wybierając książki nie było się już w stanie zmieścić ich w ramionach, przy wejściu można było pobrać darmowe kartony różnych rozmiarów i potem nosić swoje łupy w środku. Wygodne, ale nieco niepraktyczne podczas poruszania się po hali- osoby z dużymi kartonami czasem tamowały drogę przechodniom…
Ale to fakt- nikt chyba nie wyszedł z hali z jedną tylko książką!
Sacha w trakcie zakupów: (widać radość w oczach!)
„Książki zbyt tanie, by je kraść” – jeden z bannerów na ścianach:
O 1.30 zebraliśmy się, żeby razem ustawić się w kolejce do kasy. Niespodzianka – kolejki były ogromne, ciągnęły się przez połowę hali! Przeglądając książki, dotarliśmy do kasy po godzinie.
A to ja, z jednym z naszych 3 kartonów z książkami:
Po drodze mijaliśmy ludzi którzy w kolejce do kasy położyli się na podłodze i zrobili sobie drzemkę: („Obudźcie mnie jak będzie moja kolej”)
Łączny zakup naszej grupy: ponad 60 książek, z których żadna nie przekroczyła ceny 25 RM. Ja skromnie zakupiłam tylko 4 pozycje, ale za to naprawdę warte przeczytania (tematyka marketingowa + gospodarka Indii).
Duży plus za organizację i logistykę: jeśli ktoś (jak my) kupił więcej książek, dostawał wózek do przewiezienia książek do samochodu. Naprawdę dobrze zorganizowane wydarzenie!
A tu jeden z moich ulubionych bannerów (nawiązanie do planowanego końca świata):