Dzisiaj na przydrożnych słupach zauważyłam kolorowe flagi w kształcie trójkatów z chińskimi napisami. Po informacje zwróciłam się do moich wspaniałych chińskich współlokatorów, którzy jak zwykle mnie nie zawiedli.
Odbywa się właśnie kolejne święto, tym razem buddyjskie święto zmarłych. Flagi sa wskazówkami dla zmarłych, którzy w tym dniu wracają na ziemię.
Tego dnia też rodziny i społeczności spotykają się i gotują jedzenie. Wieczorem rozstawia się prowizoryczna scenę i krzesła, wszyscy zbierają się razem na moditwę i jedzenie. Przy czym część krzeseł pozostaje wolna, tak jak część talerzy z jedzeniem – dla duchów przodków.
W niektórych regionach, jako ofiarę dla duchów pali się pieniądze – dym z nich ma odgonić złe duchy. W Singapurze na ta okazję można nabyć sztuczne, tzw. piekielne pieniądze i zastąpić nimi prawdziwe banknoty (na zdj. poniżej)
Duchy sa zazwyczaj przyjazne, dlatego też nikt się ich nie obawia, raczej jest to święto radosne, ponieważ jest to możliwość spotkania przodków.
No i oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie napisała czegoś o lokalnym jedzeniu!
Bohaterem dzisiejszego dnia jest ABC, czyli malajski deser lodowy. Składa się z kruszonego lodu polanego syropem, żelków, kukurydzy gotowanej, czerwonej fasolki, orzeszków arachidowych, zielonych pędów rośliny malajskiej (nie znam nazwy) i pędów brązowych. W smaku – zaskakująco mało słodkie, zdecydowanie muszę się przyzwyczaić do ichnich nie-słodkich słodyczy. A fasolka i kukurydza smakują jak fasolka i kukurydza 😛 Jak dla mnie mogłoby ich nie być, ale da się zjeść.
PS Stołuję się ostatnimi czasy w chińskich restauracjach i wyznaję jedna zasadę – nie pytam, co mam na talerzu. Po prostu proszę znajomych Malajów o wybranie mi czegoś dobrego. Dzięki temu jadłam już muszelki w curry, kiełbasę chińska, podroby nie wiem z czego, pierogi z krewetkami, gotowane placki rybne (??) i nawet flaki drobno krojone które wygladały jak krupnik. Póki co strategia się sprawdza, przekonuję się do owoców morza, a gdybym wiedziała co jem, pewnie mój żoładek by zastrajkował. Polecam, to jak jedzenie z zamkniętymi oczami.
Zu, nie jadaj muszelek.