Po krótkiej przerwie na wizytę w Polsce, jestem już z powrotem w Kuala Lumpur.
No i dopiero teraz przypomniałam sobie, że nie opisałam ważnego święta w którym brałam udział jeszcze przed wyjazdem – widocznie byłam zbyt podekscytowana myślą o białym serze, bigosie i sosie grzybowym.
Tak więc cofając się w czasie – 31 sierpnia odbył się dzień niepodległości Malezji – po raz 56-ty. W 1957 roku Malezja oficjalnie wydostała się spod brytyjskich rządów i rozpoczęły się czasy niepodległości.
Co roku odbywa się wielka celebracja niepodległości, na którą zapraszani są m.in premier, król i królowa, politycy i znane osobistości. Parada przypomina trochę pokaz siły (skojarzyło mi się z wojskowymi paradami w Rosji). Przed widzami, w rytm patriotycznych piosenek, maszerują wszystkie możliwe jednostki wojskowe, prezentowane są czołgi, maszyny i przeróżne rodzaje broni. Parada przeplatana jest występami tancerzy, prezentujących tańce regionalne ze wszystkich części kraju.
Wszystkim widzom wręczane są chorągiewki z flagą Malezji, którymi należy machać w rytm muzyki. Widzów jest naprawdę dużo – pomimo wczesnej pory (ok 8 rano), stadion wypełniony jest po brzegi.
Jedna z trybun stadionu została zamieniona w pewnego rodzaju „żywy ekran LED”, na którym siedzą uczniowie i tworzą przepiękne wzory używając kolorowych kartek i przeróżnych rekwizytów. Wyglądało to naprawdę przepięknie!
W pewnym momencie w paradzie prezentowała się grupa żołnierzy, która – przypuszczam – walczy na pierwszym froncie. Aby podkreślić emocje, obok nich pojawiły się ich matki, płacząc. Chwilę potem praktycznie cały stadion zalewał się łzami. Czy ci ludzie naprawdę są tak przywiązani do armii, czy robili to na pokaz? Ciekawostka.
Oprócz jednostek wojskowych prezentowały się też jednostki straży pożarnej i ratowników, a także spółek państwowych i dużych firm – np. Telecom Malasysia, a także banku CIMB – którego symbolem jest wielka, czerwona ośmiornica.
Do tego pod koniec parady przeleciały nad nami myśliwce wojskowe oraz helikoptery – świetna sprawa!
Byłam na paradzie razem z koleżankami ze Słowacji i Filipin. Oprócz nas nie widziałam w okolicy żadnych innych obcokrajowców, budziłyśmy więc zainteresowanie mediów – zwłaszcza, że siedziałyśmy na ziemi zaraz przed trybuną VIP (zauważyłyśmy, że siedzimy 100 m od loży królewskiej, całkiem nieźle!). W każdym razie – robiono nam mnóstwo zdjęć i faktycznie – następnego dnia nasze twarze znalazły się np w gazecie której skan wklejam poniżej.
Podsumowując – fajne wydarzenie, mało turystyczne. Trochę na pokaz – ale czy dzień niepodległości w jakimkolwiek innym kraju nie jest „pokazówką” ?
U nas też w czasach PRL’u były manifestacje na pokaz.
Ja tam na skanie z gazety widzę znacznie więcej polskich akcentów malezyjskiego święta niepodległości. Dokładnie to 6 a może nawet 7 wliczając autorkę. Ciekaw jestem czy koleżanki z Filipin, Słowacji oraz lokalni Malezyjczycy zostali pouczeni z dumą i pasją w głosie, przez ową reprezentantkę Polski, że jadące ulicami czołgi -kereta kebal PT-91M „Pendekar”- to wersja eksportowa polskiego czołgu PT-91 „Twardy” produkowanego do niedawna w zakładach Bumar-Łabędy? Mam nadzieję, że koleżankom zostały również wyłożone zalety pancerza reaktywnego ERAWA. W defiladzie wzięły udział zapewne również inne pojazdy polskiej produkcji tj. wozy wsparcia technicznego WZT-4, maszyny inżynieryjno-drogowe MID, czy most czołgowy PMC Leguan, więc pewnie opowiadaniu nie było końca, a słuchacze z otwartymi buziami spijali słodycz polskiej myśli wojskowo-technicznej płynącej ciurkiem z malinowych ust gospodyni bloga. Za nieco ponad 2 miesiące nadarzy się okazja, by ponownie im to wyłożyć, żeby się utrwaliło. Nie utrwalona wiedza szybko ulega zapomnieniu 🙂
Świetna sprawa! Spiszę sobie, żeby pamiętać 🙂
Nasze czołgi Twardy były? Bo trochę ich od Polski kupili.
Polska jest największym partnerem Malezji pod względem ciężkich sprzętów militarnych i oprócz czołgów kupili też Rosomaki i inne maszyny. Możliwe, że pojawiły się na paradzie, ale moja wiedza o tym, jak rozpoznać polski czołg jest raczej zerowa, niestety 🙂